Zróbmy sobie porno. XConfessions i crowdsourcing

Przeczytasz w 6 minut Co-creation Collaboration Crowdsourcing
Autor 9 października 2017

Jeśli podpytać nastolatków spod bloku, skąd wiedzą coś o seksie, oprócz chichotów można usłyszeć, że z porno. Erika Lust zamierza zmienić to przy pomocy… porno. XConfessions to projekt, w którym internauci dzielą się swoimi fantazjami na potrzeby scenariuszy. Czysty crowdsourcing kina XXX w służbie społecznej.

Lust czyli pożądanie

Mówi się o niej “pionierka europejskiej pornografii alternatywnej”. I choć reżyserek kina dla dorosłych jest sporo, to właśnie jej nazwisko najczęściej wywołuje wypieki na twarzy. Erika Lust (Sztokholm, 1977) studiowała politologię na uniwersytecie w Lund specjalizując się w zagadnieniach feminizmu i praw człowieka. To tam też dowiedziała się, że pornografię można traktować jako dyskurs, co stało się dla niej impulsem do działania. Swój pierwszy film The Good Girl (2004) opublikowała w sieci za darmo. W ciągu kilku dni został pobrany około milion razy. Zainteresowały się nią media, a ona sama utwierdziła się w przekonaniu, że potrzebna jest alternatywa dla mainstreamowego porno. Natychmiastowy sukces zachęcił ją do wkroczenia na poważnie w przemysł pornograficzny. Na swoim koncie ma wielokrotnie nagradzane produkcje –  Five Hot Stories for Her, Life Love Lust and Cabaret Desire. Ten ostatni, znany pod polskim tytułem jako “Siła pożądania” sprowadził w 2015 r. na telewizję TVN karę KRRiT w wysokości 200 tysięcy złotych.

erica-lust-wethecrowd

Oprócz kręcenia filmów krótko- i pełnometrażowych, pisze książki, prowadzi bloga oraz własny sklep z filmami, gadżetami i prezentami. Jej produkcje można oglądać na trzech platformach streamingowych – Lust Cinema, Erotic Films i XConfessions. Feministki pokochały ją jeszcze bardziej po wydaniu bestsellerowego przewodnika po świecie feministycznej pornografii: Good Porn. A Woman’s Guide. Tygodnik El mundo zaliczył ją do grona 50-ciu najbardziej wpływowych trzydziestolatek w Hiszpanii. I choć jej nazwisko łączy się często z hasłami “alternatywa”, “feministyczna”, “pornografia”, to ona sama często wspomina o swojej pracy jako tworzeniu filmów dla dorosłych w duchu indie.

Porno w służbie społecznej

Jedna trzecia treści w internecie to pornografia. Dostęp do darmowych serwisów oferujących filmy XXX jest łatwiejszy niż do profesjonalnej edukacji seksualnej. Już dzieci w wieku dziewięciu lat mogą zetknąć się z porno w sieci. Nietrudno zatem się domyślić, że to właśnie ono zastępuje rozmowę z rodzicami czy edukatorami. Erika Lust poprzez swoją twórczość chce zmienić porno z korzyścią dla dorosłych i dzieci.

Kino, które realizuje, jest tworzone z perspektywy kobiety, ale na pewno nie kierowane wyłącznie do pań. Jak przyznała w wywiadzie dla EksMagazynu:  Mówiąc krótko, moje filmy skierowane są do osób, którym podoba się erotyka (i to nie tylko w odważnym i bezpośrednim wydaniu). Do ludzi przestrzegających seks jako coś radosnego, zmysłowego, naturalnego, pełnego pasji, afirmującego, wspaniałego, namiętnego i nade wszystko sprawiającego przyjemność. Czyli jako coś bardzo odmiennego od sterylnej, przewidywalnej, mechanicznej, anatomicznej wersji seksu, jaką można zobaczyć w większości filmów pornograficznych.

Można powiedzieć, że jej filmy opierają się się trzech filarach: estetyki, wiarygodności argumentów i naturalności. Ten ostatni przywraca kobiecie w porno podmiotowość i przesuwa ciężar z przyjemności mężczyzny na przyjemność obojga (lub wielu) kochanków. Dla nieuważnych to strzał w powietrze: Kobiety lubią seks i nie jest to zboczenie! O społecznej odpowiedzialności Lust mówi się na wielu poziomach. Sam dobór aktorów i aktorek zróżnicowanych pod względem rasy, wieku czy budowy ciała wprowadza powiew świeżości w budowanie własnej seksualności.

erica-lust-wethecrowd
źródło: http://erikalust.com/lets-celebrate-diversity/

Erika Lust wraz z mężem Pablo Dobnerem stworzyła także projekt edukacyjny skierowany do rodziców i nauczycieli. “The Porn Conversations” ma przygotować ich na rozmowy z młodzieżą o pornografii. Na stronie można znaleźć pomocne materiały wideo oraz poradniki.

Dzięki temu coś, co do tej pory szeptem omawiano na przerwach lub w szatni, stanie się zwyczajnym elementem życia codziennego. Elementem budującym jednocześnie mocniejsze i zdrowsze więzi na linii rodzic-dziecko.

XConfessions – crowdsourcing fantazji erotycznych

Po premierze Cabaret Desire/Siły pożądania Lust otrzymywała mnóstwo wiadomości od fanów. Jedni pytali o to, jak to jest grać w porno, inni prosili o recenzję lub radę w sprawie własnych scenariuszy. Nie brakowało także fanowskiego uznania. Szwedka wpadła na pomysł, by stworzyć przestrzeń do anonimowej wymiany myśli, a jednocześnie inspiracji do kręcenia nowej serii. Tak w 2013 r. powstało XConfessions.

erica-lust-wethecrowd
źródło: http://xconfessions.com/film/coming-of-age

Lust wybiera fantazje erotyczne opisane przez użytkowników na stronie projektu, a następnie przenosi je na mały ekran. To zaś nic innego jak crowdsourcing scenariuszy od członków społeczności! W wywiadzie dla i-D wymieniła cztery czynniki, które wpływają na wybór danej fantazji. Są to: oryginalność pomysłu, możliwości kinematograficzne, różnorodność i wykonalność. Reżyserka podkreśla, że najważniejsze dla niej są emocje i autentyczność, dlatego one także są kluczowe w wyborze historii. Seks-spowiedzi publikowane są w różnych językach: przeważa angielski, ale pojawiają się też wyznania w języku hiszpańskim lub niemieckim. Sama Lust zachęca, by tych języków było jak najwięcej, tak by XConfessions stało się projektem prawdziwie różnorodnym.

Jakie przełożenie ma to na samą społeczność projektu? Wydaje się, że największym sukcesem jest moment, w którym fantazja staje się filmem. To jednak zaledwie czubek góry lodowej. Jednym użytkownikom wystarczy, że mogą podzielić się fantazjami na platformie. Inni będą zadowoleni, gdy kolejni zaczną komentować ich historie. XConfessions pozwala się zaangażować, prowadzić dyskusje na temat seksualności. To także miejsce, z którego można czerpać inspiracje i przenieść je do własnej sypialni.

W 2014 r. Natalia z bloga Proseksualna wspomniała: – Chciałabym, aby było więcej „społeczności” w społeczności. W sumie mogę powiedzieć, że połowa użytkowników wraca i czyta wyznania innych, komentuje, publikuje kolejne. Druga połowa wchodzi na stronę, wpisuje swoje fantazje i znika, wiedząc tylko, że ich sekrety nie są już tabu. I to też jest okay! Należy dodać, że przy całej promocji różnorodności i naturalności przez Lust, platforma jest moderowana. Nie pojawi się na niej wyznanie, które godzi w zasady Lust lub promuje zachowania z granicy legalności.

Jak dołączyć do XConfessions?

Pierwszy krok to utworzenie konta na platformie. Wystarczy adres e-mail i login, którego będziesz używać. Kolejny krok to wybranie formy abonamentu. Najtańszy kosztuje 19.95$ miesięcznie, najdroższy 99.95$ za rok dostępu. Każdy z pakietów oferuje:

  • Oglądanie i pobieranie wszystkich powstałych w ramach XConfessions filmów.
  • Nieograniczony streaming.
  • Dwa nowe filmy miesięcznie.
  • Jakość HD.
  • Czytanie i komentowanie wszystkich wyznań.
  • Dodawanie własnych fantazji.
  • Dostęp na wszystkich urządzeniach mobilnych.
  • Bezpieczeństwo i prywatność.

Ponadto otrzymuje się dostęp do materiałów dodatkowych, takich jak rozmowy z aktorami i aktorkami, tzw. behind the scenes, sylwetki ilustratorów i reżyserów, którzy pojawili się gościnnie. Po wybraniu abonamentu przechodzi się do płatności. Od tej pory można już logować się na swoim profilu i brać czynny udział w życiu społeczności. Teraz już tylko wystarczy podzielić się fantazją i liczyć na to, że zostanie ona wybrana do ekranizacji.

Nakręceni

Chcę pokazać seks pełen emocji – wspomina w produkcji Netflixa “Hot Girls Wanted: Turned On” Erika Lust. Seria Turned On porusza tematy związane z aplikacjami randkowymi, amatorskimi produkcjami w Internecie czy udziałem i korzystaniem z portali opartych na kamerkach internetowych. W odcinkach nie brakuje analizy bliskości, prywatności, godności, intymności czy nawiązywania relacji przez bohaterów, ale i użytkowników danych rozwiązań. Pojawia się teza, że ogrom seks-możliwości oferowanych przez internet i nowe technologie, nie pomaga nam dojrzale i pozytywnie traktować seksu i seksualności człowieka. – Nie możemy ignorować faktu, że pornografia jest dziś rodzajem edukacji seksualnej. Dzieci dorastają w świecie, gdzie randki online są czymś normalnym, szybszym i wygodniejszym, choć niekoniecznie zdrowszym. – komentuje Lust w jednym z odcinków. Wydaje się zatem, że wymiana myśli na XConfessions może być przyczynkiem już do samej rozmowy o seksie. Po ludzku, o pełnej gamie potrzeb i preferencji, a nie tylko tych serwowanych przez producentów mainstreamowego porno. Możliwe więc, że ekranizacja fantazji erotycznych tworzonych przez społeczność nie tylko wniesie powiew świeżości, ale i da podwaliny do budowania pozytywnej wizji seksualności.  

 

    Szkolenia

    Skomentuj

    Treści, których potrzebujesz na stronę swojej zbiórki crowdfundingowej

    Przeczytasz w 20 minut Crowdfunding
    Autor 13 września 2017

    Nikomu nie trzeba tłumaczyć, że dobrze przygotowane treści na stronie zbiórki crowdfundingowej to klucz do sukcesu. Od nich zależy, czy przekonasz odbiorcę do zaufania Twojemu projektowi i wsparcia go (najlepiej jak największą) sumą pieniędzy. Jak więc przygotować treści, które porwą tłumy?

    Liczy się pierwsze wrażenie

    Twój odbiorca trafi na Twoją zbiórkę najprawdopodobniej w mediach społecznościowych lub na którejś z platform crowdfundingowych. Masz tylko kilka sekund na przyciągnięcie jego uwagi. Musisz więc już w pierwszym kontakcie wywrzeć odpowiednie wrażenie.

    Przyciągający uwagę tytuł, to pierwsza rzecz o której powinieneś pomyśleć. Najczęściej będzie on zawierał nazwę Twojego pomysłu, ale czasem opłaca się dodać do niego kategorię i jakiś przymiotnik,  np. “Pierwszy crowdfundingowy poradnik contentowy”.

    Pamiętaj o atrakcyjnym coverze, który przyciągnie wzrok. Ładna, przejrzysta grafika z napisem powinna być idealna. Jeśli nie znasz Photoshopa i uważasz, że nie masz zdolności graficznych, skorzystaj z darmowych narzędzi takich jak Canva. W prosty sposób zajmiesz się obróbką zdjęcia, przytniesz je do odpowiedniego wymiaru i dodasz napis.

    Kolejna istotna sprawa to krótki opis. Te kilkaset znaków to miejsce, w którym musisz krótko i klarownie opisać jaki jest jest cel Twojego projektu. Tworząc go, pamiętaj, że społeczność nie tyle wspiera projekty, co osoby za nimi stojące. To, na co zbierasz pieniądze, jest efektem Twojej pasji – dlatego postaraj się zarazić nią innych.

    Dodaj call to action, czyli wezwanie do działania (np. “Pomóż nam wydać poradnik!” lub “Pokaż, że los kobiet w Afganistanie nie jest Ci obojętny.”) i nie bój się używać emocjonalnego języka – to właśnie one przekonają odbiorców do wsparcia Twojej zbiórki.

    Daj się poznać

    Umówmy się – film jest niezbędnym elementem strony Twojej zbiórki. Powinien trwać od 90 sekund do około trzech minut – dłuższy będzie nużący, a krótszy nie wystarczy do przekazania istoty Twojego pomysłu. Co powinieneś w nim zawrzeć?

    • Przedstaw się. Wspierający muszą Cię poznać. Opowiedz kim jesteś, jakie są Twoje dotychczasowe dokonania i co chcesz osiągnąć poprzez zbiórkę.
    • Zaraź pasją. Opowiedz dlaczego to właśnie Twój projekt jest wyjątkowy i warty wsparcia. Daj poczuć wspierającym swoją pasję.
    • Zachęć. Tutaj odwołaj się do namacalnych korzyści, czyli nagród, które oferujesz w zamian za wsparcie.
    • Zmotywuj. Daj odbiorcom jasny przekaz, dlaczego prosisz o pieniądze. Wyjaśnij na co dokładnie przeznaczysz zebraną kwotę pieniędzy. Dodaj też, że w razie niepowodzenia zbiórki środki wrócą bezpiecznie do wpłacających.

    Mów swobodnie, nie bój się emocji. Im większe zaufanie wzbudzisz, tym większe masz szanse na sukces.

    Pokaż swój pomysł i nagrody

    Opis zbiórki to punkt, w którym przedstawisz w końcu dokładniej swój pomysł oraz nagrody, które wspierający otrzymają w zamian za wpłaty.

    Zacznij od leadu, czyli wytłuszczonych kilku zdań, w których przedstawisz cel projektu i przyczyny, dla których warto go wesprzeć. Trzymaj się planu ramowego:

    • Opis projektu, czyli jego podstawowe funkcje, związane z nim korzyści i to, co wyróżnia go wśród innych.
    • Cele zbiórki, zapisane zgodnie z metodą SMART: proste, osiągalne, określone w czasie i mierzalne. Dokładnie opisz na co przeznaczysz zebrane środki.
    • Twój background, czyli kim jesteś, jakie są Twoje doświadczenia i dlaczego chcesz zrealizować ten projekt.
    • Lista nagród i ich poszczególnych szczebli. To bardzo ważny aspekt, którego nie wolno pominąć. Przedstaw nagrody w jak najbardziej atrakcyjny sposób, zastanów się w jaki sposób mogą przydać się wspierającym i dlaczego powinni chcieć je zdobyć. Żeby uatrakcyjnić przekaz, możesz użyć grafik lub infografik (o których szerzej napiszemy dalej) – ważne, żeby ta sekcja przyciągała wzrok i zachęcała do wsparcia. Ta część pełni rolę Twojej “witryny sklepowej”.
    • Kroki milowe i to co dotychczas zrobiłeś już w ramach projektu. Dobrze, żeby projekt miał swoją oś czasu z zaznaczonymi najważniejszymi wydarzeniami, które są istotne z punktu widzenia realizacji projektu.
    • Informacja o wyzwaniach, które jeszcze przed Tobą stoją. Tutaj najważniejsza jest… szczerość. Zdobądź zaufanie wspierających.
    • Rekomendacje, opinie i publikacje. Pokaż co mówią o Tobie inni. Idealna sytuacja, to taka, w której umieścisz tutaj wypowiedź autorytetu z Twojej dziedziny, ale mogą być to też opinie osób, które przetestowały Twój produkt lub wcześniej z Tobą współpracowały.
    • Media społecznościowe. Pokaż gdzie odbiorcy mogą Cię znaleźć poza stroną zbiórki. Tylko nie zapomnij na bieżąco ich prowadzić!

    Zadbaj o odpowiednią formę

    Im ciekawsza jest prezentacja Twojej zbiórki, tym lepiej. Dlatego nie bój się używać na swojej stronie grafik, infografik i filmów. Te ostatnie najbardziej przykują uwagę Twoich odbiorców, dlatego postaraj się właśnie w ten sposób pokazać techniczne aspekty Twojego produktu czy prezentację Twojej usługi. Używaj jasnych kolorów – jest naukowo udowodnione, że takie pozostawiają pozytywne wrażenie.

    Umieść też call to action na grafikach – najlepiej w górnym prawym rogu lub na samym środku, co przyciągnie uwagę i zostanie na długo w pamięci.

    Zbierz materiały dla mediów

    Może się tak zdarzyć (czego Ci serdecznie życzymy!), że Twoja zbiórka okaże się atrakcyjna dla mediów. Aby ułatwić im pracę, przygotuj na stronie swojej zbiórki specjalną sekcję, w której do pobrania umieścisz najważniejsze informacje na Twój temat i oczywiście na temat Twojego pomysłu. Taki press pack powinien na pewno zawierać wszystkie materiały audiowizualne – filmy i grafiki, które pojawiają się na stronie zbiórki oraz opis w pliku otwartym, z którego później łatwo będzie wyciąć cytaty.

    Patrząc na powyższą listę, wydawać się może, że przygotowanie się do zbiórki crowdfundingowej to dużo pracy. Cóż, nie będziemy kłamać, to prawda. Wystarczy popatrzeć na świetnie zrealizowane polskie zbiórki, które zakończyły się sukcesem: Magazyn Kosmos lub Stworze – ich twórcy wykonali kawał dobrej roboty. Przede wszystkim pamiętaj o jednym – im lepiej będziesz przygotowany i im bardziej treści na stronie Twojej zbiórki będą przemyślane, tym większe szanse, że zainteresujesz nią potencjalnych wspierających. A stąd już o krok do spełnienia Twojego marzenia – realizacji projektu.

      Szkolenia

      Skomentuj

      Cyfrowe okno na świat. Rozmowa z Minister Anną Streżyńską

      Przeczytasz w 20 minut Collaboration
      Autor 6 września 2017

      W artykułach z serii “Internet dla wykluczonych” (poprzednie: 1, 2, 3) poruszamy problemy wykluczenia cyfrowego i szukamy rozwiązań, które mogą włączyć połowę ludzkości offline do świata online. Dostęp do sieci jest nie tylko udogodnieniem, ale i narzędziem, które może doskonale wspierać proces edukacji i rozwój młodych ludzi. Również Polska zmaga się wciąż z białymi plamami, gdzie trudno o dobrej jakości internet.

      Rada Ministrów 13 czerwca bieżącego roku przyjęła uchwałę w sprawie Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej (OSE). Hasło „100 Mb na 100-lecie Polski” brzmi bardzo dumnie i zapowiada wielką zmianę – zgodnie z planem 30,5 tysiąca szkół i placówek oświatowych ma mieć zapewniony dostęp do szerokopasmowego Internetu, co pozwoli na wyrównywanie szans rozwojowych. O sieci w szkołach i technicznych zagadnieniach rozwojowych rozmawiamy z główną pomysłodawczynią projektu: Minister Cyfryzacji Anną Streżyńską.

      Jan J. Zygmuntowski: Do czego szkoły najbardziej będą potrzebowały internetu? Jakie są plany edukacyjne oparte o sieć?

      Min. Anna Streżyńska: Do wyrównywania szans. Szczególnie dotyczy to mniejszych ośrodków. A nam chodzi o to, by wszystkie dzieciaki miały takie same szanse. We współczesnym świecie praktycznie nie da się funkcjonować bez dostępu do sieci i wiedzy jak się po niej poruszać. A pokolenie, które dziś uczy się w szkołach będzie tego potrzebować jeszcze bardziej. Stąd też pomysł na wprowadzenie do szkół nauki programowania. To projekt, nad którym pracujemy z Minister Edukacji Anną Zalewską. Dzieci uczyłyby się kodować już od najmłodszych lat. Na początku to oczywiście tzw. programowanie obiektowe, w programach takich jak np. Scratch, ale później kolejne języki programowania. Naturalnie, nie każdy będzie się w tym kierunku rozwijał, ale każdy powinien znać podstawy. Niedługo nawet uruchomienie pralki może wymagać podstawowych umiejętności z zakresu programowania. Zresztą, programowanie to przede wszystkim nauka rozwiązywania problemów i logicznego myślenia. A to potrzebne jest wszystkim. Rozwija pewne kompetencje umysłowe, umiejętność logicznego składania ciągów zdarzeń. Po drugie, w naszym społeczeństwie, niesamowicie gadżeciarskim i nastawionym na nowinki technologiczne, to może spowodować, że wiele osób zwiąże z tym jednak swoją życiową karierę. Nie chcemy, by informatycy wychodzili tylko z miasta. Dzieci z mniejszych ośrodków nie powinny być pokrzywdzone. Stąd zależy nam, by tam też mogły się uczyć programowania. Wszędzie, gdzie tylko są dzieci, które mają zdolności do koncepcyjnego, matematycznego czy logicznego myślenia.

      JJZ: Czy nie można uczyć się programowania bez szybkiego internetu, na przykład w programach offline?

      AS: Może i można, ale po co? Oczywiście, jeśli uczymy się na komputerze z materiałów lokalnych, nie ma problemu. Ale w sieci jest mnóstwo doskonałych kursów i materiałów, weźmy np. Akademię Khana.

      Przy Wyższej Szkole Filmowej w Warszawie funkcjonuje Liceum Kreacji Gier Wideo. To wyspecjalizowana szkoła, w której dzieci uczą się programowania gier. Czemu taka szkoła ma być tylko w Warszawie? Dlaczego takie szkoły nie miałyby działać również w innych ośrodkach, gdzie dzieci mogą wymyślać równie ciekawe rzeczy? Dzięki internetowi mogą się komunikować ze sobą, z nauczycielami, z grupami zainteresowań, nawet ze światem zewnętrznym spoza Polski. Mogą pokazywać swoje produkty, szukać rozwiązań…

      Nie chcemy, żeby tylko z miasta wychodzili informatycy. Powinni wychodzić zewsząd, gdzie są dzieci mające zdolności do koncepcyjnego, matematycznego czy logicznego myślenia.

      JJZ: Mam jednak wrażenie, że OSE stwarza większe możliwości niż wyłącznie zaawansowane lekcje programowania.

      AS: Wiadomo, że równie ważne tematy to cyberbezpieczeństwo czy edukacja medialna. Ale przede wszystkim patrzymy na platformy edukacyjne, których jest już sporo. Oprócz tego jest mnóstwo platform prywatnych. Można dzięki nim pogłębiać wiedzę. Sieć stwarza dzieciom praktycznie nieograniczone możliwości rozwoju. A jeśli natrafią przy tym na dobrego nauczyciela, mogą się naprawdę znakomicie rozwijać.

      JJZ: Nie jest to bezpośrednio działanie Ministerstwa Cyfryzacji, ale w ramach OSE ma być prowadzone nauczanie kompetencji cyfrowych. Czy możemy spodziewać się, że w szkołach podstawowych pojawi się nowy przedmiot, który będzie przygotowywał do korzystania ze świata cyfrowego?

      AS: Dotychczasowa informatyka stanie się takim przedmiotem.

      JJZ: Jest spore prawdopodobieństwo, że programowanie zdominuje te miękkie, społeczne umiejętności.

      AS: Na pewno trochę tak będzie. Ale walczymy o to, by było więcej godzin na nowoczesne technologie. Co więcej, podległe Minister Edukacji Annie Zalewskiej jednostki chcą wytworzyć taki zestaw, swoisty paszport informatyczny każdego młodego człowieka, by zdając maturę młody człowiek miał potrzebną mu ilość informacji z zakresu nowych technologii.

      JJZ: Jak Pani Minister widzi rolę kulturalno-społeczną tych szkół? Jeśli tam będzie najszybszy internet w mieście, to przecież ludzie będą przychodzić oglądać seriale, ściągać materiały, tam będzie spędzany czas wolny.

      AS: Owszem, takie placówki mają szansę stać się lokalnymi centrami kultury. Opowiem panu historię z Podgóry pod Radomiem, gdzie w zeszłym roku uruchomiliśmy szybki internet w ramach pilotażu. To była prawdziwa uroczystość. Dość wzruszająca była tablica, jaką wykonały dzieci: „Dziękujemy Pani Minister za okno na świat”. Ci ludzie autentycznie się z tego cieszyli. Jako, że był to ostatni dzień szkoły, dzieci prosiły nas, by włączyć internet i nie wyłączać go na wakacje. Ich argument był taki, że rzadko wyjeżdżają z miejscowości i dzięki temu będą mogły korzystać z internetu na podwórku przy szkole. W dużych miastach dostęp do sieci jest naturalny, a dla tych dzieci to obiekt pożądania.

      Trzeba przemyśleć zasady – przykładowo, że za dobre sprawowanie – dostęp do internetu. Ale w czasie długiej przerwy ruch i posiłek.

      JJZ: Może warto, żeby w finalnej ustawie też to zostało dobrze opisane, żeby ta sieć była w jak największym stopniu dobrem publicznym, wspólnym.

      AS: Zostawiamy nauczycielom pewną swobodę. Chodzi o taki proces edukacyjny, dzięki któremu dzieci nie będą siedziały cały czas wpatrzone w telefony. Liczymy na to, że rodzice i wspólnota szkolna w miarę upływu czasu nauczą się gospodarować internetem tak, że dzieci z jednej strony będą mogły korzystać z sieci bez drastycznych ograniczeń, a z drugiej nie zamkną się w wirtualnym świecie. Nie chcemy doprowadzić do takiej patologii. A dzieci są bardzo podatne na takie negatywne odruchy. Trzeba przemyśleć zasady – przykładowo, że za dobre sprawowanie – dostęp do internetu. Ale w czasie długiej przerwy ruch i posiłek. Musimy nauczyć ich jak podchodzić do rzeczywistości i świata wirtualnego.

      JJZ: Chciałbym porozmawiać też o technicznych szczegółach OSE, zarówno od strony finansowania i zarządzania budową sieci, jak i stosowanych technologii. Jak w tym momencie wyglądają przygotowania do wdrożenia programu?

      AS: W tej chwili jesteśmy po naborze, w ramach którego nie wszystkie obszary zostały obsadzone. Będziemy organizować następną rundę, zastanawiamy się jeszcze nad metodą. Czy będzie to nabór z większymi obszarami niż dotychczas, mniejszymi, identycznymi – różne argumenty przemawiają za różnymi rozwiązaniami. Na przykład kurczący się czas przemawia za przeprowadzeniem jednego dużego konkursu. Ale równie dobrze można powiedzieć, że skoro małe firmy chciały brać udział w tych naborach, to lepiej postawić na mniejsze obszary. Z kolei część firm zrezygnowała z realizacji po poprzednim naborze, nawet mimo podpisanych umów. Zobaczymy jak będzie…

      Zostaniemy zapewne przy średnich obszarach i poszukamy na nie jeszcze raz nabywców. Być może trochę zwiększymy dofinansowanie, by poprawić motywację. Tu są dwa ważne elementy kosztowe – jeden to koszt budowy sieci, drugi to koszt jej utrzymania. Jeżeli realizatorzy nie będą mieli gwarancji, że koszty utrzymania będą się pokrywały, nie będą mieli motywacji do udziału. Szkoły będą mieć gwarantowane przez państwo opłaty. Przez jakiś okres – zależny od decyzji Rady Ministrów i jej ostatecznego postanowienia w ustawie – budżet państwa będzie ponosił opłaty za internet w szkołach. Chodzi o to, by operatorzy byli pewni, że dostaną pieniądze za dostarczanie sieci. Z kolei szkoły nie będą się obawiały, że pojawią się nadmierne obciążenia. Nie chcemy nakładać na nie obowiązku, który przy wąskich budżetach będzie dla nich obciążeniem.

      JJZ: Jaki jest dalszy plan, po okresie przejściowym?

      AS: Ten okres przejściowy może być nawet bardzo długi. Mogą to być 2 lata, a może 10 – wszystko zależy od decyzji rządu. Ten okres przejściowy to pewien ukłon w stronę szkół, sygnał, że nie muszą się skupiać na szukaniu pieniędzy na internet. Lepiej, by skoncentrowały się na trenowaniu nauczycieli z programowania, znalezieniu sponsorów na sprzęt. Szkoły powinny się nauczyć obsługiwać platformy edukacyjne, e-dzienniczek, e-podręczniki. Wiadomo jednak, że finansowanie z budżetu państwa w pewnym momencie musi się skończyć. W tym czasie uczniowie i nauczyciele przyzwyczają się jednak efektywnie wykorzystywać możliwości, jakie daje nowoczesna technologia. Później to będzie swego rodzaju inwestycja w dzieci dokonywana przez lokalną społeczność, bo szkoły są przecież finansowo zależne od gmin.

      JJZ: Tutaj pojawia się pytanie o operatora OSE. Zgodnie z założeniami około 20% sieci ma być przyłączone w ramach komercyjnych planów inwestycyjnych firm prywatnych, a pozostałe 80% zostanie zbudowane przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową – Państwowy Instytut Badawczy (NASK). Całość ma być później także nadzorowana przez NASK, który w projekcie ustawy zostaje operatorem OSE. Czy dotyczy to też części realizowanej z nakładów prywatnych inwestorów?

      AS: Tak, ale NASK nie będzie operatorem w sensie klasycznym, czyli nie będzie eksploatował sieci telekomunikacyjnej. Chyba, że taka będzie wola operatorów. Mogą przecież chcieć, by ktoś obsłużył Wi-Fi w szkole czy monitorował treści. Najważniejsze są jednak inne role NASK. Chodzi o dostarczanie contentu szkolnego, zabezpieczeń, nauki kodowania, platform edukacyjnych. NASK ma dosyć silnie rozwinięte kompetencje edukacyjne w swojej strukturze. I to będzie jego główna rola.

      JJZ: NASK ma za sobą także realizację programu pilotażowego w 36 szkołach na Mazowszu i Podlasiu. Czy może Pani Minister przybliżyć główne spostrzeżenia albo cenne wnioski dla dalszych prac?

      AS: Ten pilotaż jeszcze trwa i nie mamy raportu końcowego. On miał służyć temu, by sprawdzić jak poszczególne technologie się zachowują w szkole. To specyficzne środowisko. Ma momenty, w których wszyscy korzystają z sieci, bo dzieci akurat sa w szkole i potem długie, senne godziny, kiedy nikt nie korzysta. Wysycenie szybko rośnie, gdy się intensywnie korzysta z sieci. Z kolei każda technologia ma pewne ograniczenia. Wiadomo, że światłowód jest dla nas priorytetem, ale są szkoły tak zlokalizowane, że po prostu nie ma sposobu, by tam pociągnąć światłowód. Lepiej się zdecydować na takie rozwiązanie jak we wspomnianej Podgórze, gdzie stanął po prostu nadajnik satelitarny.

      W przypadku niewielkich szkół w małych, prowincjonalnych ośrodkach często jest też mało dzieci. Wtedy trzeba szukać jeszcze innych rozwiązań. Pojawiają się zarzuty: „ale jak to, ma być 100 mega na 100-lecie, czyli 100% szkół powinno mieć 100 Mb”. Co do zasady – tak. Ale będą szkoły, które są na przykład głęboko w Bieszczadach i nie ma po prostu takiego operatora, który by zdecydował się prowadzić światłowód, a potem jeszcze utrzymywać sieć za niewielkie środki.

      Nie przepniemy wszystkich na media ruchome, jeśli chcemy w sieci oglądać filmy, słuchać muzyki, grać w gry. Trzeba przyzwyczajać ludzi do optymalizacji korzystania z sieci

      JJZ: Zresztą ten próg dla białych plam NGA (Next Generation Access), czyli dostępu do dobrej jakości połączenia, jest na poziomie 30 Mb/s.

      AS: To jest próg unijny, tak. My podchodzimy do tego ambitnie i mówimy: niech jak najwięcej szkół ma 100 mega i to symetrycznie (przesył i odbiór – przyp. red.), bo wtedy dzieci mają podobne szanse w mieście i na wsi, nie różnicujemy ich. Tam gdzie tylko się da, będziemy instalować światłowód albo dostarczać 4G, by sieć miała jak największe prędkości.

      JJZ: Wątek sieci kablowej i radiowej też pojawia się w dyskusjach ekspertów. Prędkość 100 Mb/s można dostarczyć nawet standardowymi kablami, niekoniecznie światłowodem, chociaż w praktyce użytkowania to jest trochę naciągane. Tu się pojawiają dwa pytania. Po pierwsze, czy OSE będzie promowało przede wszystkim rozwiązania światłowodowe, a nie plan minimum miedzianych kabli? I po drugie, czy jest sens stawiać na infrastrukturę fizyczną kabli, w sytuacji, gdy obserwujemy tak dynamiczny rozwój komórkowych 4G czy nawet niedługo 5G, szczególnie w kontekście podpisanej deklaracji z Tallina i Porozumienia na rzecz strategii 5G dla Polski?

      AS: Żadna technologia radiowa nie zastąpi całkowicie technologii przewodowych, bo one mają stabilną jakość, niezależną od pogody, warunków atmosferycznych czy innych uwarunkowań. Co więcej, medium światłowodu jest niewyczerpywalne, bo zależy tylko od tego, jakie urządzenia Pan sobie postawi w centrali. Jeżeli dziś używamy 100 mega i mamy urządzenia centralne 100 mega, a za rok okaże się, że to za mało – możemy kupić urządzenie 1 giga i tyle będzie w sieci. Światłowód jest neutralny, przezroczysty, puści każdy sygnał, a w częstotliwościach się tego nie da zrobić. Mają ograniczoną pojemność i wypełnienie ich przez użytkowników powoduje, że albo trzeba dostawiać nowe, znacznie bardziej kosztowne nadajniki, albo po prostu raptownie spada prędkość. Dedykowane pasmo dla szkoły to jest pewne rozwiązanie, ale budujemy nie tylko dla szkół. Równie ważne, a nawet ważniejsze jest wypełnienie wszystkich białych plam.

      Każdy z operatorów sporządza mapy pokrycia i byle przeszkoda – las, komin, fabryka, blok na osiedlu – wpływa na tłumienie sygnału. Przy dużym ruchu w sieci lepiej, by ludzie przepinali się do sieci stacjonarnej. Dla ekonomiki korzystania z sieci warto mieć ustawiony komputer na automatyczne przełączanie z sieci komórkowej podczas podróży do routerów stacjonarnych, gdy znajdujemy się w ich zasięgu. To odciąża sieć mobilną. Nie przepniemy wszystkich na media ruchome, jeśli chcemy w sieci oglądać filmy, słuchać muzyki, grać. Trzeba przyzwyczajać ludzi do optymalizacji korzystania z sieci, z wyjątkiem właśnie tych obszarów, gdzie ta sieć nie dojdzie i tam wybieramy między rozwiązaniami radiowymi, komórkowymi i satelitarnymi.

      JJZ: Pojawiały się takie głosy, że skoro będziemy wprowadzali niedługo w miastach IoT (internet rzeczy), inteligentne systemy zarządzania, to lepiej postawić wszystko na najnowszym LTE i mieć pełne pokrycie dostępności.

      AS: To zadanie dla biznesu. Państwo nie może go w tym wyręczać. Po 2023 roku powinniśmy móc się swobodnie do 5G podłączyć, ale my nie będziemy tyle czekać. Mówimy: „operatorzy, pracujcie nad wdrożeniem 5G, a my w tym czasie mamy środki i wiemy, że niezależnie od tego kiedy to 5G będzie, wy i tak na samym końcu postawicie maszty na peryferiach, bo wasz core biznes to duże miasta, szlaki drogowe i kolejowe”. W tym czasie państwo polskie z pomocą pieniędzy unijnych zainterweniuje w miejscach, którymi nikt się nie interesuje.

      JJZ: W pewnym stopniu problem tych peryferyjnych miejsc był rozwiązywany przez małych dostawców internetu. Natomiast z ich strony pojawiły się głosy, że w ostatnich konkursach POPC (Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa – przyp. red.) byli gorzej traktowani. Pojawiły się wymogi udanych realizacji bardzo dużych projektów, którymi po prostu nie mogli się pochwalić w swoim portfolio, w związku z czym nie mogli startować w konkursie.

      AS: Te wymagania były jeszcze chyba za małe, bo niestety trochę małych ISP się wykruszyło z OSE. Wielka szkoda, bo z rynkiem małych operatorów jestem od lat związana. Oni się urodzili w czasie uwalniania rynku od monopoli. Pojawiła się cała masa firm rodzinnych, w których często zaczynało się od postawienia jednego komputera na strychu. Potem część z nich powoli poznikała, ale cały czas mamy 2,5 tys. małych operatorów.

      JJZ: Razem mają prawie taki udział w rynku jak Orange, który jest przecież zdecydowanie największy.

      AS: W żadnym kraju rynek tak nie wygląda. Takim firmom jest ciężko przetrwać. Ale właściciele kochają swój biznes, zakładali go samodzielnie, nie robili tego przy pomocy ekspertów i prawników, a własnymi rękami. Są tak związani ze swoimi firmami, że nie mają żadnych dążeń konsolidacyjnych.

      JJZ: Czy to znaczy, że lokalni, mali ISP nie szukają możliwości rozwoju, zwiększenia możliwości zaciągania długu i wchodzenia w duże inwestycje?

      AS: Rzadko podejmują się dotowanych inwestycji. Mówią, że koszt prowadzenia dokumentacji unijnej jest dla nich za duży, ryzyko nie do przyjęcia, że ten biznes się nigdy nie spłaci, bo średnie RPU (Revenue Per User) jest za niskie. Małe firmy, jeśli chcą zachować zdrowie, funkcjonują niszowo. Często w osiedlach mieszkaniowych, w dzielnicach biznesowych, ale nie biorą udziału w projektach związanych z białymi plamami. Są oczywiście firmy z tradycjami funkcjonowania w białych plamach, ale dla małych firm to jest za duże wyzwanie. Szanując ich ogromny wysiłek, nie można tracić z oczu celu głównego. A tym jest, by klient jak najszybciej dostał w białej plamie dobry internet.

      JJZ: Czyli jeśli mali operatorzy chcą brać udział w rewolucji cyfrowej, to powinni jednak spróbować się skonsolidować.

      AS: To dobre rozwiązanie, bo całkiem małe firmy nie poradzą sobie z wystawionymi obszarami wielkości powiatów. Ale już średni jak najbardziej. Widać to na mapie z ostatniego naboru. Netia prawie wszystko zwróciła i się wycofała, Orange ma dużo. Ale reszta to właśnie średnie firmy. Ich nazwy pewnie nawet uważnym obserwatorom tego rynku nie mówią wiele.

      JJZ: Jakie jest prawdopodobieństwo, że projekt się nie uda przez te wycofania?

      AS: Ta fala się skończyła. Obszary gorsze zostały zweryfikowane i teraz wracają do puli. Defetyzm jest o tyle nieuzasadniony, że teraz układamy to od nowa, możemy zwiększyć finansowanie, zwiększyć obszary, żeby np. było więcej klientów do podłączenia.

      Na razie realizujemy program ograniczony, ale w miarę możliwości będziemy go uzupełniać, żeby starzy, młodzi, studenci, emeryci, niepełnosprawni mieli dostęp do internetu.

      Mieliśmy na przykład taki obszar, nie wiem jakim cudem wyznaczony, który pozornie był okrągły i spójny. Tylko co z tego, skoro w samym jego środku był las. Część inwestycji była po jednej stronie, a część po drugiej. Przejście kablem jest prawie niemożliwe, bo trzeba porozumieć się z Lasami Państwowymi. To mnóstwo dodatkowych kosztów. Takie błędy będziemy naprawiać i obsadzać poprawione obszary od nowa.

      JJZ: Patrząc na te wyzwania, jest pani optymistyczna, że da się połączyć wszystkich Polaków?

      AS: Postanowiliśmy z resztą ministrów, że jeśli zostanie trochę pieniędzy unijnych, przeznaczymy je na inwestycje telekomunikacyjne. Chcemy raz, a solidnie – pod klucz, czyli naprawdę doprowadzić internet wszędzie tam, gdzie ludzie tego potrzebują. Na razie realizujemy program ograniczony, ale w miarę możliwości będziemy go uzupełniać, żeby starzy, młodzi, studenci, emeryci, niepełnosprawni rzeczywiście mieli dostęp do sieci. Ustawa o OSE to dobry początek – światłowód nie rdzewieje, sieć radiowa też nie. Będą gotowe i w miarę rozwoju ludzkich potrzeb będzie je można zagospodarowywać. Internet już teraz jest dobrem takim jak dostęp do bieżącej wody czy elektryczności. Nie jest żadnym luksusem. I to się na pewno nie zmieni – zapotrzebowanie na dostęp do sieci będzie tylko wzrastać.

        Szkolenia

        Skomentuj