Zbuduj startup z wykorzystaniem możliwości Web 2.0

Jak może wyglądać startup zrodzony z wykorzystaniem pełnego potencjału Web 2.0? Założony przy wsparciu przyszłych konsumentów. Aktywnie włączający internautów w swój model biznesowy. Rozwijany w zgodzie z pomysłami klientów i dzięki ich aktywności. Otwarty, oszczędny i błyskawicznie reagujący na zmiany.

Popuśćmy wodze fantazji, wcale nie odrywając się od realiów rynkowych. Wyobraźmy sobie startup z oryginalnym pomysłem biznesowym – Tuneocracy (Dźwiękokracja). Tuneocracy to muzyczny serwis streamingowy, który koncentruje się wyłącznie na niszowych wykonawcach. Jest to grupa artystów najczęściej nie dysponująca środkami na promocję swojej twórczości, szukająca wszelkich kanałów dla jej dystrybucji i mogąca liczyć jedynie na swój wierny (najczęściej nieliczny) fanbase.

Tuneocracy opiera swój model na tzw. długim ogonie, nie kładąc akcentu na kilku przebojach, a na bogatym portfolio wielu artystów nie-mainstreamowych. Za każdym takim artystą stoi jego “plemię”, czyli grupa ludzi realnie zaangażowanych w rozwój kariery swojego idola. Użytkownicy płacą portalowi miesięczny abonament za dostęp do określonej liczby muzyków i ich katalogów twórczości. Platforma stanowi dla nich także narzędzie komunikacji z artystami – artyści mają w serwisie swój profil i stronę blogową, za pośrednictwem której mogą informować fanów o swoich planach koncertowych, nagraniowych, gromadzić opinie drogą głosowania itd. Dodatkowo, użytkownicy otrzymują regularne powiadomienia od śledzonych przez siebie muzyków dot. nadchodzących koncertów, z możliwością zakupu biletów.

Jak dokładnie Tuneocracy może wykorzystać potencjał Nowych Konsumentów w swoim i jego najlepszym interesie?

Czym jest długi ogon?

Koncepcja sformułowana przez Chrisa Andersona, wieloletniego redaktora naczelnego magazynu WIRED. Opisuje ona warunki funkcjonowania modeli biznesowych wielu przedsiębiorstw Web 2.0, z Netfliksem na czele. O co chodzi? Digitalizacja i niemal zerowe koszty magazynowania pozwalają dysponować bardzo szerokim asortymentem. W jego skład wchodzą liczne niszowe towary (długi ogon), których sprzedaż może generować sumarycznie wyższe obroty niż sprzedaż hitów i bestsellerów (mainstreamowa “głowa”).

dlugi ogon-01

Crowdfunding

Jak każdy startup, Tuneocracy potrzebować będzie kapitału na rozruch swojej działalności – budowę platformy, jej utrzymanie, branding, promocję… Kampania crowdfundingowa na portalu Kickstarter czy IndieGoGo to zdroworozsądkowy krok, poprzedzający rozmowę z jakimkolwiek inwestorem. Być może nawet warto rozważyć realizację zbiórki w ramach crowdfundingu udziałowego? Kilkaset tysięcy dolarów to kwota, którą zapewnić mogą przyszli nabywcy, czyli grupy fanów alternatywnych artystów lub mikroinwestorzy, czyli przyszli udziałowcy.

Startup dysponuje każdym atutem, który pozwoliłby pozyskać potrzebny kapitał od wirtualnego Tłumu, czyli:

  • Ciekawym pomysłem na biznes i szczytną ideą, jaką jest wsparcie w rozwoju kariery niszowych artystów i wzmocnienie ich fanbase’u.
  • Przekonującym story: “platformę budują ludzie tacy jak Ty – fani wartościowej muzyki, która z trudem przebija się dziś przez medialny szum”
  • Rekomendacjami grupy artystów, deklarujących chęć wejścia na platformę, za którymi stoją całe “plemiona”. Jednocześnie ich twórczość stanowić będzie pierwszy “produkt” do znalezienia w serwisie po jego starcie.
  • Atrakcyjnymi nagrodami w zamian za wsparcie, tj. pakietami abonamentowymi, czy możliwością spotkania z artystami, udziałem w imprezie uświetniającej premierę platformy (marketing doświadczeń).

Crowdsourcing pracy (praca w chmurze)

Mając środki zebrane dzięki zbiórce crowdfundingowej, a rozpoczynając etap budowy platformy i wchodząc w rozmowy z inwestorami, startup może crowdsourcować do Tłumu freelancerów część zadań, takich jak:

  • stworzenie logo i identyfikacji wizualnej marki,
  • copy (treści pisane) na stronę,
  • regulamin i politykę prywatności,
  • strategię promocji serwisu,
  • a nawet wsparcie w kodowaniu platformy.

W jaki sposób? Serwisy takie, jak Upwork, Guru, czy BlurGroup, skupiają tysiące zdalnie pracujących entuzjastów i profesjonalistów oferujących swoje umiejętności na rynku pracy “w chmurze”. Jest to tzw. crowdsourced labour marketplace, czy online marketplace. Wystarczy przygotować brief, poczekać na napływ propozycji realizacji projektu od freelancerów, nawiązać współpracę z jednym lub kilkoma z nich, a po otrzymaniu efektu pracy rozliczyć się za pośrednictwem platformy. Wiąże się to naturalnie z oszczędnością czasu i pieniędzy.

Po starcie platformy, przed Tuneocracy otworzą się możliwości crowdsourcowania “do chmury” dodatkowych czynności, związanych z bieżącą działalnością. Mogą to być:

  • księgowość,
  • działania z zakresu SEO,
  • wsparcie dla administratora serwisu (np. we wprowadzaniu nowych katalogów muzycznych i ich autorów, moderacji na forach, analityce ruchu na stronie),
  • stworzenie aplikacji mobilnej.

W ten sposób Tuneocracy oszczędzi czas i pieniądze, nie będzie musiało zatrudniać na stałe dużej ilości pracowników i potencjalnie zbuduje relacje z wieloma freelancerami jednocześnie, na których talencie będzie mogło się opierać także w przyszłości.
1

Crowdsourcing treści i promocji

Już po starcie, Tuneocracy powinno pozwalać użytkownikom stale wpływać na zawartość serwisu, dać im poczucie bycia jego współautorami. W jaki sposób?

  • Platforma może umożliwić fanom samodzielne rekomendowanie artystów, których muzyka miałaby znaleźć się na platformie. Słowem, to użytkownicy dostarczają leadów do nowych artystów, częściowo lub w całości wyręczając w tym twórców serwisu.
  • Można także skonstruować algorytm, dzięki któremu użytkownicy samą swoją aktywnością budują widoczność artystów w serwisie, np. im częściej słuchany jest dany artysta przez dużą grupę ludzi, tym lepiej pozycjonowana jest jego twórczość (może być to promowanie na stronie głównej i w newsletterze).
  • Fani mogą tworzyć własne playlisty i udostępniać je znajomym w ramach serwisu lub w social media, podobnie jak informacje o koncertach śledzonych przez siebie wykonawców (crowdsourcing promocji portalu i artystów).
  • Nic nie stoi na przeszkodzie, aby fani sami przygotowywali fotorelacje z koncertów i przeprowadzali wywiady z artystami. Platforma musi jedynie dostarczyć przyjaznej przestrzeni do publikowania takich treści, a użytkownicy sami dostarczą contentu i jeszcze udostępnią go w innych kanałach.

Wspólna konsumpcja i sharing economy

Aplikacje takich marek, jak Lyft, Airbnb czy Skillshare, pozwalają w kilka sekund skojarzyć konsumentów gotowych podzielić się zasobami: samochodem, noclegiem, czy swoimi umiejętnościami. Na tym polega sharing economy, w ramach której startupy dostarczają jedynie technologii pozwalającej innym odnaleźć się w Tłumie i dzielić zasobami.

Tuneocracy z powodzeniem może wpisać się trend współdzielenia konsumpcji i dodatkowo zwiększyć zaangażowanie użytkowników, dzięki prostej aplikacji, która pozwalałaby:

  • Udostępniać innym użytkownikom zakupione przez siebie katalogi muzyczne jakiegoś wykonawcy, w zamian za inny udostępniany katalog. Słowem: zamiast powiększać pakiet subskrypcyjny, można by udostępniać część swoich zasobów muzycznych innym, w zamian za inne zasoby.
  • Kojarzyć ze sobą osoby wybierające się na ten sam koncert, w celach integracyjnych i – jakżeby inaczej – dla oszczędności na kosztach podróży.

6

Crowdsourcing pomysłów i innowacji

Marki takie jak Starbucks, Dell, Mattel, czy LEGO dają swoim konsumentom możliwość zgłaszania pomysłów na usprawnienie produktów lub obsługi. Jednostki przedstawiają swoje propozycje, następnie społeczność swoimi głosami wskazuje na najlepsze z nich, czyli te, które firmie opłaca się wdrożyć.

Idąc tym tropem, Tuneocracy może wsłuchać się w mądrość Tłumu, budując specjalny moduł Otwartej Innowacji czy laboratorium pomysłów. Za jego pośrednictwem społeczność serwisu mogłaby zgłaszać pomysły w aspektach:

  • designu serwisu,
  • polityki cenowej,
  • metod promocji artystów,
  • poszerzenie oferty,
  • obsługi klienta.

Propozycje cieszące się szczególną popularnością to informacja dla przedsiębiorstwa o możliwych kierunkach rozwoju. W przypadku wdrożenia któregoś z rozwiązań jego autor otrzymywałby nagrodę i budował swój status w społeczności. Byłoby to także forma dialogu na linii marka-klienci oraz sposób budowania ich lojalności (“marka słucha naszego głosu, a my mamy faktyczny wpływ na jej kształt”).

4

Więcej możliwości

Powyższe pomysły na wykorzystanie możliwości, jakie niesie ze sobą Nowa Ekonomia, to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Tuneocracy przydałby się system reputacyjny i mechanika grywalizacji, pozwalająca użytkownikom wzmacniać ich walutę społeczną przez zaangażowanie, tj. rekomendowanie nowych artystów, promocję, zgłaszanie pomysłów rozwojowych, dzielenie się zasobami z innymi itd.

Serwis mógłby też postawić na pełnowymiarowe co-creation, choćby umożliwiając współpracę fanów z wykonawcami, poprzez remiksowanie ich utworów i publikowanie ich na profilach artystów i w mediach społecznościowych.

Możliwości są niemal nieograniczone, ale wszystkie je łączy oszczędność, elastyczność oraz wzajemna otwartość i zaangażowanie każdej ze stron. Cechy, które powinny stanowić litanię każdego przedsiębiorstwa chcącego wykorzystać narzędzia, trendy i wiedzę w realiach Web 2.0.

    Szkolenia

    Skomentuj

    Zrzutka.pl. Crowdfunding bez opłat, bez formalności, bez wad?

    Realizacja zbiórki na platformie crowdfundingowej to nie fizyka kwantowa. Właśnie dlatego ta forma pozyskiwania funduszy jest tak popularna. A co gdyby uprosić ten proces do maksimum? Bez nagród, bez weryfikacji… bez opłat. Oto recepta na Zrzutkę.pl. Czy taki model to wyłącznie zalety?

    Ideowo i funkcjonalnie Zrzutce.pl bliżej do platform typu SiePomaga, czyli crowdfundingu opartego na bezinteresownych donacjach, niż do Wspieram.to czy PolakPotrafi.pl. W jakim sensie?

    • zdecydowana większość projektodawców to osoby prywatne, zbierające na pospolite i przyziemne cele. Mówimy tu o zbiórkach na leczenie, wyjazd naukowy, kameralną imprezę itp.;
    • co do zasady na platformie nie oferuje się nagród w zamian za wsparcie;
    • w samej prezentacji zbiórki nie jest wymagane wideo, co oczywiście wynika ze wspomnianego przyziemnego charakteru celów.

    Można pomyśleć: SiePomaga Bis to słaby pomysł na biznes. Sęk w tym, że Zrzutka.pl wie jak wyróżnić się na tle konkurencji, robiąc ukłon w stronę wygody użytkowników. Wnosi powiew świeżości do mechaniki i modelu biznesowego tam, gdzie inni uznali, że nic lepszego nie da się wymyślić. (Konkurencjo, nadstaw uszy i przetrzyj okulary).

    Crowdfunding w wersji instant

    Zagraniczne platformy crowdfundingowe próbują urozmaicić swoją ofertę o wsparcie marketingowe i produkcyjne po zbiórce czy dodatkowe kanały sprzedaży. Zrzutka.pl idzie w stronę minimalizmu i upraszczania. Koncentruje się na tym, co najważniejsze dla przeciętnego Kowalskiego, który chciałby zebrać pieniądze szybko i bez zbędnego rozgłosu. To, co nas wyróżnia, to możliwość realizacji zbiórki na dowolny cel, bez prowizji, prosto i błyskawicznie – powiedział mi założyciel platformy Tomek Chołast. Brzmi nośnie, ale ma też uzasadnienie w przemyślanych rozwiązaniach. Gdybym miał je ująć w 4 punktach, z perspektywy użytkownika:

    • Prostota i szybkość zakładania zbiórki. Proces odpalenia akcji na Zrzutce.pl zajmuje kilka minut. Usability platformy jest wzorcowe. Dostaję prosty formularz, klarowne wezwanie do działania i guziki akcji. Wiem, gdzie mam kliknąć i wiem, co mam wpisać, żeby reszta poszła jak z płatka.

    zrzutka.pl_glowna

    • Brak opłat. Nie, to nie pomyłka. Na Zrzutce.pl można crowdfundować bez opłat. To pierwsza polska platforma CF nie pobierająca prowizji, z którą mam styczność. Organizacja kampanii nic nie kosztuje, wypłacenie pieniędzy z konta zbiórki jest darmowe. Nie ma haczyków.
    • Indywidualne konto bankowe. Platforma tworzy je dla każdej nowej zbiórki, co daje projektodawcom możliwość posługiwania się nim również poza stroną kampanii, np. w social media. Wspierającym otwiera to możliwość dokonania wpłaty bezpośrednio na rachunek bankowy. I teraz najlepsze – pieniądze przelane w ten sposób rzutują na postęp zbiórki na platformie! Warto zaznaczyć, że dzięki takiej operacji organizator nie płaci prowizji pośrednikowi płatności.
    • Elastyczność i wygoda. Organizator sam decyduje, czy zbiórka ma być publiczna czy prywatna. Pieniądze może wypłacić w dowolnym momencie w trakcie trwania zbiórki (!), bo to model flexible, tzn. “tyle ile zbiorę, tyle mogę zabrać”.

    Granica między crowdfundingiem a e-fundraisingiem (czy też P2P fundraisingiem) jest dość płynna i w zasadzie niewyczuwalna. Zdarza się, że niektórzy uważają e-fundraising za crowdfunding – w końcu wciąż finansowanie społecznościowe.

    Postanowiłem wskazać Wam najbardziej zasadnicze różnice między tymi dwiema formami realizowania zbiórek.

    zrzutka_crowdfunding_vs_efundraising-02

    Crowdfunding za darmo, ale rentowny

    Czytając powyższe punkty można pomyśleć, że właśnie przedstawiłem przepis na najbardziej przyjazną i najbardziej nierentowną platformę crowdfundingową na rynku. Nic bardziej mylnego. Zrzutka.pl ma przemyślany model biznesowy oparty na usłudze freemium. Wszystko, co stanowi podstawową usługę, tj. start projektu, wygenerowanie indywidualnego konta bankowego, wpłacanie i wypłacanie pieniędzy, jest darmowe. Zrzutka.pl zarabia na tym, co składa się na funkcję premium, czyli na wszelkich usługach dodatkowych.

    zrzutkapl_oplaty-01

    Aż dziw bierze, że żadna platforma crowdfundingowa nie idzie w tym kierunku. Za standardową zbiórkę nie płacisz nic. Płacisz dopiero wtedy, kiedy chcesz zwiększyć swoje szanse, podpierając się reklamą albo personalizując swoją kampanię.

    Crowdfunding niedoskonały

    Model Zrzutki.pl ma wiele zalet, ale daleko mu do doskonałości. Tomek Chołast: Przed startem robiliśmy biznes plany i projekcje. Dwukrotnie startowaliśmy do dotacji unijnych, których nam odmówiono. Dobrze się stało, bo dzięki temu byliśmy bardziej elastyczni i agile’owo podeszliśmy do projektu. Na pewno z dotacją nie bylibyśmy tu gdzie teraz, bo większość początkowych założeń, w trakcie tworzenia, uległo zmianie.

    Widać, że portal stosuje metodę lean, jest startupem z krwi i kości, musi ewoluować, aby przetrwać. Jednak te decyzje strategiczne, które budują przewagę platformy, mają i drugą stronę medalu.

    1. Brak weryfikacji projektów otwiera pole do oszustw. Natychmiastowość i wygoda oznaczają, że nie ma dobrego screeningu autorów i ich zbiórek. Na stronach kampanii zazwyczaj znajduje się niewiele informacji o projekcie, brakuje też wideoprezentacji. Wobec tego trudno stwierdzić, czy rzeczywiście wspieramy właściwy cel i właściwą osobę. To oczywiście generalny problem crowdfundingu, jednak tutaj jest on wzmożony.
    2. Niewielki zasięg. pl nie ma takiego zasięgu ani medialnej siły przebicia jak Wspieram.to, SiePomaga, czy PolakPotrafi.pl. W efekcie jest dobrym rozwiązaniem przede wszystkim dla tych, którzy są w stanie sfinansować swój cel ze wsparciem znajomych lub społeczności.
    3. Brak wsparcia platformy. Ekipy innych platform silnie angażują się w pomoc przy zakładaniu nowych projektów, a także ich późniejszą promocję. Mechanizm i model biznesowy Zrzutki.pl wyklucza taką możliwość. Nie ma wsparcia przy zakładaniu zbiórek, bo technicznie jest to banalne. Nie ma wsparcia w promocji, bo za to już trzeba płacić. A i tak jest to promocja zamknięta w ramach środowiska platformy (reklama na stronie głównej, wśród innych zrzutek itd.).
    4. Brak mechaniki selekcji i “nabywania” nagród. To chyba mówi samo za siebie ;) Oczywiście, kto się uprze, ten wprowadzi do zbiórki nagrody, ale jako, że Zrzutce.pl bliżej do e-fundraisingu niż crowdfundingu, platforma pozbawiona jest charakterystycznego prawego marginesu z perkami. To celowa decyzja strategiczna, ale też naturalna bariera dla większości projektów, które mają szanse powodzenia tylko dzięki przedsprzedaży.

    Crowdfunding na przyszłość

    Jeśli wierzyć słowom Tomka, to połączenie dobrze dobranej grupy docelowej (długi ogon zwykłych “Kowalskich” użytkowników) z modelem freemium okazało się strzałem w dziesiątkę.

    Tomek Chołast, założyciel Zrzutka.pl

    Z danych finansowych wzrostu konkurencji w czasie, możemy śmiało stwierdzić, że jesteśmy najszybciej rosnącą platformą crowdfundingową w Polsce.

    Naturalnie, Zrzutka.pl nie jest atrakcyjnym rozwiązaniem dla każdego typu projektu i niekoniecznie pomoże tym autorom zbiórek, którzy jeszcze nie zgromadzili społeczności. Ta platforma to wymarzone rozwiązanie dla wszystkich tych, dla których “crowdfunding” brzmi jak “Wielki Zderzacz Hadronów”. Upowszechnia finansowanie społecznościowe w naszym kraju, sprawia, że wydaje się ono mniej egzotyczne, bardziej przystępne i realne.

    Zarazem case Zrzutki.pl powinien skłonić jej konkurentów do odważniejszej innowacji – z korzyścią dla rynku. Jest co kopiować ;)

    • uproszczony interfejs i usability,
    • uproszczone formalności,
    • brak opłat,
    • wachlarz usług premium,
    • indywidualne konto, suplementarne dla kampanii na platformie.

    W crowdfundingu naprawdę jest jeszcze sporo przestrzeni na ciekawe pomysły – nie tylko ze strony organizatorów zbiórek. Również tych, którzy umożliwiają ich organizację. Także: drogie rodzime platformy crowdfundingowe – do dzieła!

      Szkolenia

      Skomentuj

      Litery cyfrowego alfabetu, czyli o internetowych pokoleniach

      Przeczytasz w 20 minut Collaboration
      Autor 18 maja 2016

      Wyobraź sobie, że dostajesz zadanie pogrupowania pewnej liczby osób. W puli masz ludzi w różnym wieku, różnej płci, narodowości. Wyznacznikiem podziału jest Internet. Co robisz?

      Powyższe zadanie nie jest łatwe. Świadczy o tym liczba definicji, artykułów, badań, z którymi musiałam zmierzyć się podczas pracy nad tym tekstem. Okazuje się bowiem, że podział populacji na użytkowników nowych technologii nie jest tak oczywisty.

      Jedna by wszystkimi rządzić?

      W wielkim skrócie: generacja to podział ludzkości na grupy, ze względu na urodzenie w określonym przedziale czasowym.

      Na tym mogłabym zakończyć część o definicjach, gdyby nie to, że podczas pisania artykułu przedstawione wyżej pojęcie generacji nieco się… zachwiało? Odkryłam bowiem, że wiekowo należę do jednej generacji, zaś mentalnie, pod względem zachowania, stosunku do technologii i Internetu, mogłabym siebie umieścić w 3, a może nawet 4 (!) generacjach.

      W jakim celu wprowadza się podziały na generacje według wieku i różnic w zachowaniach, adaptacjach nowych technologii? Cóż… lubimy się szufladkować. Znajdywać w sobie podobne cechy, należeć do grup, nie czuć się samotni; tłumaczyć jakieś zachowania, poszukiwać ich przyczyny i skutku. Wielkie wydarzenia w historii świata, miejsce i data narodzin, kultura, środowisko naturalne, rozwój technologii – to wszystko wpływa na podział populacji.

      Abecadło, w nieco innej kolejności

      Poniżej umieściłam opisy poszczególnych generacji. Jestem przekonana, że znajdziecie w nich swoje odbicie, a może także obraz osób z waszego otoczenia.

      Przekonacie, się, że nazywanie pokoleń skrótowo, literami X, Y, Z jest znakiem czasu – potrzebą zwięzłości. Łatwiej przecież powiedzieć “generacja Y” niż “pokolenie urodzone pomiędzy rokiem 1980 a 1990”. Tymi skrótami będę się także posługiwać w dalszej części tekstu.

      Co zatem kryje się pod tymi literami?

      X – pokolenie PRL, nic na serio

      Urodzeni pomiędzy
      1965 a 1979

      Nowe technologie

      Do nowych technologii podchodzą dość rozważnie. Zwracają uwagę na jakość gadżetów, trendy są dla nich mniej ważne. W pracy posługują się głównie smartfonami, laptopami. Smartfonów używają także do robienia zdjęć. W przyszłości mogą okazać się bardzo interesującą grupą, do której będą kierowane produkty mobilne, ułatwiające codzienne funkcjonowanie.   

      Internet i social media

      Nie mają problemów z Internetem, a jednocześnie nie traktują go jako coś niezbędnego. Kontakty wirtualne są dla nich mniej wartościowe niż te realne. Nieco inaczej sytuacja wygląda w pracy, gdzie Internet traktują jako narzędzie niemal niezbędne do wykonywania obowiązków.

      Jak kupują?

      Głownie liczy się dla nich cena, promocja. Najczęściej kupują w dyskontach. Potrafią przywiązać się do marek, które zdobyły ich portfele np. jakością albo akcją charytatywną. Zakupy przez Internet są dla nich mało atrakcyjne, bo wolą zobaczyć i wypróbować produkt “na żywo”.

      Prywatność w sieci

      Tu zdania są bardzo podzielone. Wiele źródeł twierdzi, że pokolenie X bardzo chroni swoją prywatność, unika publikacji zdjęć w social media. Ale z drugiej strony nie brakuje informacji, które temu przeczą i stawiają podejście do ochrony swoich danych na równi z podejściem Millennialsów (co ciekawe wiele razy natknęłam się na opinie, że takie ewentualne naruszenia prywatności mogą wynikać po prostu z niewiedzy).

      Y – pokolenie Millennials, echo boomers, internet generation, iGen, net generation

      urodzeni między
      1984 a 1997

      Nowe technologie

      To dla nich chleb powszedni. Wyposażeni w smartfony, tablety, smartwatche są online zawsze i wszędzie.

      Internet i social media

      Millennialsi wciąż są online. Internet to dla nich główne źródło wiedzy i informacji.
      Powoli odchodzą od maili na rzecz komunikatorów internetowych (Slack, Facebook Messenger). Są niecierpliwi jeśli chodzi o komunikację w Internecie – oczekują natychmiastowej odpowiedzi na zadane pytanie (liczy się dla nich błyskawiczna obsługa klienta).

      Młodsi Millennialsi są bardziej narażeni na bańkę filtrującą, niż ich starsi koledzy. Uzależnienie od Internetu i coraz rzadsze korzystanie z mediów tradycyjnych zamyka młodszych Millennialsów w ich systemie światopoglądowym, powodując, że nie sięgają do innych opinii.

      Nie lubią długich zdań, tekstów, szczególnie gdy wykonują wiele czynności naraz, wówczas oczekują komunikacji zwięzłej, ograniczonej do krótkich (a najlepiej skróconych) wyrazów. Czytają obrazkami – Visual Web Trend, dlatego ich ulubionymi social media są Facebook, Instagram oraz Snapchat.

      time WE the CROWDMówi się, że Millenialsi są hiperaktywni w social media. To dla nich główne narzędzie działań w Internecie. Uwielbiają Facebooka i komunikację za pomocą aplikacji. Młodsi Millennialsi używają więcej niż 1 kanału w mediach społecznościowych. Nie lubią, gdy ich ulubione social medium tonie w reklamach – czują się wtedy oszukani i poszukują nowego miejsca w sieci. Dlatego kochają Snapchata, gdzie jedyną formą reklamy są geofiltry, które można spersonalizować (to tak jakbyśmy wpadli do sklepu tylko z Coca-Colą, ale z możliwością zaprojektowania własnej puszki ;)) Poza tym Snapchat nasila, tak popularne w mojej generacji, FOMO. Mechanizm znikania treści wywołuje poczucie winy: nie było mnie w danej chwili, w której znajomy/snapstar wrzucał fajne zdjęcie, nie zobaczyłem tego #smuteczek. Snapchat to także storytelling – opowiadanie historii naszego dnia, w danej chwili, bycia tam i tu teraz.

      Mimo wszytko Millennialsi znają pojęcie social fatigue i 26% z nich porzuca na jakiś czas social media by odpocząć.

      Jak kupują?

      Oczywiście głównie przez sieć, lub za jej pośrednictwem. Ufają opiniom znajomych bardziej niż reklamie (nawet tej bardzo spersonalizowanej). Preferują showrooming – przeglądanie w sieci informacji na temat produktu, podczas pobytu w sklepie. Znane jest im także działanie ROPO – Research Offline Purchase Online.

      Prywatność w sieci

      Tu zdania są podzielone. Jedne źródła mówią, że prywatność nie ma dla Millennialsów ogromnego znaczenia. Uwielbiają dzielić się swoim życiem z innymi. Z drugiej strony nie brakuje informacji, które temu przeczą, a świadczy o tym coraz większa popularność Snapchata. Pozostaje mi zatem stwierdzić, że pokolenie Y traktuje prywatność na zasadzie “to zależy”.

      Podczas researchu do tekstu niemal utonęłam w ilości artykułów i badań na temat Millennialsów. Dlaczego to pokolenie jest aż tak ważne dla badaczy, marketerów? Czy kuszące jest to, że Y reprezentuje zupełnie nową falę, zdominowaną przez świat cyfrowy? Czy może dlatego, że Echo Boomers są wieku, w którym decydują o kształcie aktualnego świata – są reprezentantami współczesnych konsumentów, odbiorców, wyborców? A może w jakiś sposób Millennialsi są pomostem między starszą a najmłodszą generacją?

      A może…

      Z – pokolenie Digital Natives, multitasking

      urodzeni
      po roku 1995

      Nowe technologie

      Dorastali otoczeni nową technologią. Nie boją się cyfrowego świata, a wręcz czują się jego integralną częścią. Z urządzeń mobilnych korzystają od dziecka, co doskonale widać w badaniu przeprowadzonym przez Gemius dla squla.pl

      Internet

      Świat wirtualny nie ma przed nimi tajemnic. Wyszukują każdą informację, komunikują się z całym światem. Nazywani są pokoleniem multitasking – mogą wykonywać wiele czynności naraz.

      Digital Natives podchodzą do treści w Internecie zwięźle i skrótowo, posługując się akronimami.

      Social media traktują jako główne źródło informacji o znajomych, ale i o… sobie. Co to znaczy? Najmłodsi chcą wiedzieć co myślą o nich inni uczestnicy życia w social media. Wyznacznikiem ich popularności w sieci są lajki na Facebooku, wyświetlenia treści. Dotyka ich także FOMO, czują potrzebę posiadania informacji na temat tego, co aktualnie robią ich znajomi.

      Jak kupują?

      Oczami. Widzą coś w Internecie, na Snapchacie i muszą to mieć. Wybierają zakupy przez Internet albo ROPO. To pokolenie konsumpcyjne, bardzo podatne na reklamę.

      Prywatność w sieci

      Generację Z cechuje transparentność. Nie czują potrzeby prywatności. Są skłonni do mówienia w sieci tego, czego nigdy nie powiedzą offline.

      Polecam wam genialny cykl dokumentalny (filmy, artykuły, badania) od CNN na temat nastolatków i ich podejścia do Internetu i social media.

      Kiedy już skończą nam się litery w alfabecie

      “Z” jak zakończenie? Niekoniecznie. Przecież pokolenie, generacja wpada w definicję cyklu życia. Koło nigdy się nie zamknie, dlatego po ostatniej literze alfabetu nagle pojawiają się kolejne – C i L. Jak sami za chwilę zobaczycie nowo powstałe pokolenia ciężko opisać według wcześniejszego schematu.

      Generacja C

      Generacja, której definicja nie opiera się na wieku jej przedstawicieli, ale na ich zachowaniu. Nie ma sensu doszukiwać się tu konkretnego przedziału wiekowego, gdyż tę grupę cechują wyraźne zachowania, postawy, wartości i styl bycia. To generacja 6C:

      • Control – chcąca posiadać wpływy i kontrolować
      • Creativity – bardzo kreatywna
      • Communication – komunikatywna, co łączy się z:
      • Connection – liczbą osób w kontakcie
      • Celebrity – chcąca zaistnieć w społeczeństwie jako gwiazdy
      • Content, creation (co-creation) tworząca treści, które są podstawą mediów społecznościowych (grupa dośc niewielka, w granicach kilkunastu procent)

      Jak pisałam wcześniej, wiekowo należę do generacji Y, ale analizując moje zachowania w sieci, śmiało można mnie “zaszufladkować” w innych pokoleniach.

      Jake Pearce, znany strateg marketingu powiedział, że patrząc na cechy pokolenia C wątpi, czy kryterium wieku jest znaczące. Jeśli wrócicie na chwilę do opisu X, Y czy Z możecie stwierdzić (tak jak ja), że nie można jednej osoby wstawić w jedną szufladkę albo nie każda szufladka pasuje do tej samej szafy. Można się urodzić jako X, słuchać muzyki na Spotify, mieć w nosie prywatność w sieci (jak Z) i chcieć kontrolować społeczeństwa jako snapstar (pokolenie C). Można?

      L – generacja leni

      Kolejne pokolenie bez przedziału wiekowego. Cechują je takie pojęcia, jak:

      • Link – nie tworzą treści ale je powielają, udostępniają
      • Leads – krótkie newsy są w kręgu ich zainteresowania
      • Like – wyznacznik “wartości” w sieci
      • Local – serwisy geolokalizacyjne
      • Life-stream – transmisja życia prywatnego non stop, brak prywatności
      • slacker (slaktywizm) – jej przedstawiciele nie biorą aktywnie udział w społecznych ruchach, a jedyna akcją w tym wypadku jest kliknięcie “like”, zmiana zdjęcia profilowego, noszenie koszulki itd.

      Odejmij XYZ oraz C i L, zostaje 26 liter alfabetu

      Czy to oznacza 26 możliwych do opisania pokoleń i kolejnych konstruktów socjologicznych?

      Niekoniecznie, jeśli nie zapomnijmy o jeszcze jednym, dość istotnym podziale społeczeństwa, związanym z adaptacją cyfrową, dostępem do Internetu oraz możliwością korzystania z cyfrowych zasobów.

      Cyfrowi nomadzi

      Mówią o sobie “jesteśmy wolni”, bo nie ogranicza ich miejsce pracy ani czas wykonywania obowiązków. Jak to możliwe? Otóż dla cyfrowym nomadom Internet pozwala na pracę zdalną z każdego miejsca na ziemi. Wędrują wirtualnie i raczej trudno ich podzielić według wieku. Ich era spowoduje, że takie pojęcia jak elastyczny czas pracy, praca zdalna i elastyczne umowy staną się normą.

      Cyfrowi tubylcy (digital natives)

      Dzieci Internetu, dorastały w jego otoczeniu i nie wyobrażają sobie świata bez cyfrowej sieci. Cechuje ich uniezależnienie się od komputera stacjonarnego (cloud-computing) = korzystaniu z wielu urządzeń, podłączonych do jednego źródła.

      Cyfrowi analfabeci

      Nie chodzi tu o brak dostępu do Internetu, ale o sposób wykorzystywania go. Mówiąc jeszcze bardziej precyzyjnie – cyfrowy analfabetyzm oznacza brak umiejętności korzystania z zasobów cyfrowych. Według raportów Komisji Europejskiej ten rodzaj analfabetyzmu dotyka obecnie ponad 50% polskiego społeczeństwa (sic!).

      Przyszłość wydaje się być…

      Całkiem optymistyczna ;) Rozwój technologii na pewno zrewolucjonizuje pewne obszary, w których poruszają się wszystkie opisane wyżej pokolenia. Zwiększy się dostęp do sieci w miejscach, które do tej pory były uznawane za cyfrowe pustynie. To daje nadzieję na znaczną redukcję liczby cyfrowych analfabetów. W polskich szkołach zwiększy się potrzeba wykorzystania internetu i technologii do edukacji, co doskonale widać chociażby w raporcie squla.pl

      Patrząc mniej optymistycznie – zanikającą umiejętnością, w świecie cyfrowych pokoleń, zdominowanych przez technologię i Internet, będzie nawiązywanie osobistych relacji. Jednym z największych zagrożeń może być to, że osoby urodzone po 1990 pogłębią jeszcze bardziej przepaść pokoleniową, co może doprowadzić do wielu konfliktów i podziałów.

      Joanna “Frota” Kurkowska (która poprosiłam o krótki komentarz) na przyszłość cyfrowych pokoleń patrzy pod kątem rozwoju wirtualnej rzeczywistości oraz coraz większego znaczenia grupy 50+:

      Joanna “Frota” Kurkowska

      Zdecydowanie wszystko będzie szło w kierunku VR (virtual reality). To co dla nas jest totalną nowością, odkurzeniem pomysłów z starych książek i filmów sci-fi, dla kolejnych generacji będzie już częścią ich DNA. Raczej dalej popularnością będą się cieszyć aplikacje i serwisy społecznościowe oraz komunikacyjne, ale wraz z nadejściem technologii VR zmienią się ich formy i funkcje.

      Na pewno ciekawy będzie rozwój technologii przeznaczony dla grupy 55+, która coraz chętniej sięga po internet i nowe technologie. Produkty i usługi skierowane do tej grupy mogą sporo namieszać na rynku. Nie zdziwię się, jeśli to wszystko sprawi, że 55+ stanie się jedną z głównych społeczności w internecie – szczególnie za 15-20 lat kiedy do tej grupy dołączą ludzie z generacji X, czyli tak naprawdę pierwsza grupa mająca tak łatwy dostęp do komputerów i technologii.

      Kliknij i rozwiń

      Na koniec polecam obejrzeć prezentację komika Adama Conovera, który obalił teorię o generacjach bardzo smaczną prezentacją. Jej fragmenty widzieliście wyżej w formie GIFów:

        Szkolenia

        Skomentuj