Lisie Sprawy. Kto jeszcze nie dostrzegł tej oazy pośród pustyni przeciętnych fanpage’ów na Facebooku, ten niech lepiej dobierze lepsze okulary. Jego autorka, Beata Ari Smugaj, konsekwentnie pozostaje w lisich klimatach. Raczy nas rysunkami z niecodzienną rudawą postacią. Rozbawia, a jednocześnie zmusza do ruszenia szarymi komórkami, bo lisi humor to niemal zawsze gra odniesień. Przy tym Lisie Sprawy powstały i rozwijają się według schematu, który powinien stać się dla nas normą. Ktoś z CROWDu wpada na świetny pomysł. Realizuje swoją pasję. Robi to za darmo, dzieli z innymi i angażuje ich w swoją twórczość. Podpiera się przy tym narzędziami WEB 2.0, czyli przede wszystkim Social Media. Dzięki autentyczności i oddaniu, materializuje swoje ambicje ze wsparciem Tłumu – bez większych nakładów finansowych, wysiłków promocyjnych, skomplikowanej strategii czy wsparciu wydawcy. Po prostu gra według zasad CROWDonomii.
Współautorem tekstu jest Marcin Giełzak.
WE the CROWD: Czy Lisi Król jest monarchą dziedzicznym czy z elekcji?
Beata Ari Smugaj: To sekret! Oczywiście do czasu. W niedalekiej przyszłości pojawi się odpowiedź na to pytanie. Póki co, wie to tylko Lisi Król i ja.
WtC: Pomysł na tematykę i styl przyszedł sam, znienacka? Czy może rodził się stopniowo? Był naturalny czy może miał w sobie nutę marketingowego planowania?
BAS: Zawsze uważałam, że piękno tkwi w prostocie. Stąd właśnie taka a nie inna kreska – jeśli pomysł można przedstawić prosto i ciekawie, to czemu nie iść tą właśnie drogą? Poza tym, pierwszy lisek był narysowany na szybko, i na prośbę mojego przyjaciela, który na tenże rysunek zareagował z wielkim entuzjazmem. “Jest cudowny, załóż fanpage o lisich przygodach!” – zaproponował, „dobrze, ale pod warunkiem, że zarejestrujesz mi domenę o takiej samej nazwie” – odpowiedziałam z czystej przekory. Ostatecznie liski powstały pół żartem, pół serio. Nie spodziewałam się, że aż tak przypadną moim odbiorcom do gustu, ale to niesamowicie miłe zaskoczenie, gdy to, co robimy zyskuje tak wyraźną aprobatę.
WtC: Czy są strony internetowe albo fanpages, którymi inspirowałaś się tworząc Lisie Sprawy?
BAS: Hm, gdyby się zastanowić to najbardziej inspirujące są dla mnie dwa web-komiksy. Pierwszym jest oczywiście Stupid Fox, który ideowo jest najbliższy Lisim Sprawom. Tak samo Business Cat przypadł mi do gustu, gdy jeszcze z komiksami nie miałam wiele wspólnego. Z pewnością podziwiam autorów i cieszę się z każdego nowego odcinka, gdyż krótka, sympatyczna, zabawna forma, to jest to, co lubię!
WtC: Jak szybko udało się zgromadzić tak liczne Plemię wokół fanpage’a?
BAS: Ilość polubień rosła bardzo szybko od marcowego startu fanpage’a. Pierwszy miesiąc przyniósł 4 tysiące odbiorców. Teraz przez tydzień przyrasta około 150 nowych osób śledzących przygody Lisiego Króla oraz jego poddanych.
WtC: Spójrz na tzw. engagement na Twojej stronie na Facebooku – masz nieco ponad 6,5 tys. fanów i zaangażowanie przypadające na post oscylujące w granicach 300-800 lajków (i często kilkadziesiąt udostępnień!). Dla porównania, WE the CROWD ma na FB 1200 fanów i zaangażowanie na post na poziomie 1-7 lajków… Skąd taka popularność Lisich Spraw?
BAS: Chyba istniała pewnego rodzaju nisza, a nikt nie wpasował się w nią tak dobrze, jak zrobiły to Lisie Sprawy. Mam na myśli to, że web-komiksy bywają zabawne, zaskakujące, czasem ponure, czasem brutalne, czasem wulgarne. Natomiast Lisy mają w sobie “puchatość” i urok kotów oraz wierność i sympatyczność psów. Lisy same w sobie są czymś pomiędzy; dzikie i płochliwe a jednocześnie puchate i przyjacielskie. Oczywiście są też czasem głupiutkie, ale to właśnie jest część ich uroku.
Jeśli natomiast chodzi o aktywność lisich miłośników, to faktycznie jest imponująca. Dlaczego? Dla mnie sprawa jest prosta. Odbiorcy Lisich Spraw czują, że naprawdę zależy mi na kontakcie z nimi. Rozmawiamy w komentarzach, żartujemy, bawimy się słowem. Lisi Król ma różne przygody. Gdy uciekł z królestwa bojąc się że zrobił coś złego, dalszą część jego przygód wymyślili jego fani (crowdsourcing! – WtC). Z uwagą czytam, co piszą do mnie moi odbiorcy (pod postami i prywatnie), w jakiś sposób wspólnie tworzymy tą lisią opowieść.
WtC: Czy chcesz, aby ludzie kojarzyli Cię jako autorkę fanpage’a? Czy wolisz pozostać w cieniu?
BAS: Z pewnością nie mam zamiaru się ukrywać. Przecież lisków wcale się nie wstydzę, przeciwnie – jestem z nich całkiem dumna, więc powoli wychodzę z cienia Lisiego Króla. Spotykam się z odbiorcami Lisich Spraw na konwentach fantastyki, więc każdy, kto interesuje się, kim jest rysowniczka, łatwo może się do mnie dotrzeć i zamienić kilka słów.
WtC: Jakie są Twoje plany wobec Plemienia, które zgromadziłaś wokół Lisich Spraw? Czy planujesz w jakiś sposób wykorzystać (oczywiście w pozytywnym sensie) ten kapitał społecznościowy?
BAS: Tak naprawdę to zależy od moich odbiorców, chociaż myślę, że naturalny rozwój zawiedzie nas do jakichś fizycznie istniejących przedmiotów. Może mieć w tym swój udział crowdfunding, bo nic innego nie jest tak cudownym barometrem nastrojów i oczekiwań jak CF. Nie chcę na razie zapeszać, ale już mam parę pomysłów, które fanom Lisków powinny przypaść po gustu.
WtC: Czym “Lisi Król” zajmuje się na co dzień i w jaki sposób tak dynamicznie rosnąca popularność odmienia jego życie?
BAS: Lisi Król zajmuje się królowaniem, jedzeniem sera i mizianiem poddanych po brzuszkach. Poza tym oczywiście przyzwyczajony jest do popularności i splendoru, więc jest odpowiednim lisem na odpowiednim miejscu. Natomiast ja z socjolożki staję się nadworną rysowniczką, którą sukcesy Lisich Spraw motywują do działania.
WtC: Rozważasz rozwinięcie formuły Lisich Spraw, na przykład pod postacią komiksu?
BAS: Oczywiście, że rozważam narysowanie komiksu! Ale wiem też, że takie przedsięwzięcie jest trudne i czasochłonne. Dlatego pierwsza w kolejności może być lisia kolorowanka. Komiks jest na razie planem na przyszłość.
Współautorem tekstu jest Marcin Giełzak.
Skomentuj