5 cech skutecznego menedżera wg Petera Druckera

Przeczytasz w 5 minut Collaboration
Autor 23 sierpnia 2018

Urodziłeś się menedżerem? Nie przypuszczam. Mogłeś (lub mogłaś) nauczyć się tej roli i podobnie możesz nauczyć się skuteczności. To trochę jak nauka tabliczki mnożenia – wymaga dyscypliny i właściwych nawyków. Te poniżej opracował jeden z najwybitniejszych umysłów w dyscyplinie zarządzania.

Cytowanie książek biznesowych sprzed dekady bywa jak granie na Playstation 2 w epoce Playstation 4 Pro. A mimo to zdecydowałem się przygotować dla Ciebie krótki abstrakt książki sprzed… 50 lat. Dlaczego? Bo pozostaje ona jedną z najważniejszych i najbardziej aktualnych lektur obowiązkowych dla wszystkich przedsiębiorców i menedżerów – bez względu na na branżę, stanowisko i poziom wiedzy.

Ten tekst otwiera serię krótkich i pożywnych abstraktów książek, z których ja wyniosłem wiele do swojej praktyki, z nadzieją, że Ty możesz wynieść nie mniej. Nie przypadkiem zaczynam właśnie od Menedżera Skutecznego z 1966 r. Jej autora, Petera Druckera, uważa się za najważniejszego badacza i teoretyka zarządzania w historii. Jego myśli i dorobek kształtują organizacje na całym świecie, a jego ujęcie pracy menedżera (czy: kierownika, bo Drucker w oryginale używał słowa “executive”) jest tak trafne, przemyślane, uniwersalne i aktualne, że żal byłoby z niego nie czerpać. 

Dlatego jeśli nie masz w planach sięgnąć po książkę, która ma pół wieku – przeczytaj ten tekst. Jeżeli planujesz – ten abstrakt tym bardziej powinien Cię do tego zachęcić.

Kim jest menedżer?

Z perspektywy Druckera menedżerem jest każdy pracownik umysłowy, który z tytułu swojego stanowiska lub wiedzy ma wpływ na zdolność organizacji do osiągnięć.

To CEO korporacji, szef działu marketingu, project leader, ale także kierownik w agendzie rządowej, ordynator szpitala, generał w armii, wolontariusz kierujący fundacją lub stowarzyszeniem. To każdy, kto w organizacji podejmuje decyzje o znaczących i nieodwracalnych skutkach.

Brzmi znajomo?

Rolę menedżera można zamknąć w pięciu kategoriach działań:

  1. planowanie,
  2. organizowanie,
  3. integrowanie,
  4. motywowanie,
  5. ocenianie.

I każde z nich musi łączyć jedna cecha: skuteczność. Dobra informacja jest taka, że można się jej nauczyć (ale z pewnością nie można jej uczyć). Zła jest taka, że to kwestia dyscypliny, nawyków i właściwego ujęcia rzeczy. A więc nie przychodzi sama z siebie ;)

Oto pięć cech i kilka konkretnych wskazówek od Petera Druckera, które pomogą Ci zwiększać swoją skuteczność jako menedżer.

Menedżerem je każdy, kto w organizacji podejmuje decyzje o znaczących i nieodwracalnych skutkach.

1. Zarządzanie czasem

Czas to dość specyficzny zasób. Nie ma substytutu i wszyscy mamy go tyle samo – czyli zawsze za mało. Niezależnie od skali popytu, podaż czasu nie wzrasta..

Dopóki nie zarządza się własnym czasem, nie można zarządzać niczym innym. A jeżeli chcesz nim lepiej zarządzać, musisz zacząć prowadzić rejestr budżetu czasu i wiedzieć na co faktycznie go zużywasz. Zacznij od kilku kroków:

  1. Zidentyfikuj i wyeliminuj te rzeczy, których nie musisz robić; wszystko co jest stratą czasu bez szans na rezultaty
  2. Ustal, które czynności z Twojego budżetu czasu może wykonywać ktoś inny bez straty dla rezultatów (a może nawet lepiej).
  3. Spytaj innych w organizacji o to, co robisz, co marnuje ich czas i być może także twój.

Spójrz również całościowo na potencjalne źródła marnotrawstwa czasu Twojego i całej organizacji. Może to by:L

  1. nadmierne zatrudnienie,
  2. zła organizacja (np. nadmiar zebrań),
  3. wadliwy obieg informacji.

2. Orientacja na rezultaty

Skuteczni menedżerowie skupiają się na świecie zewnętrznym organizacji. Ogniskują swoje wysiłki na rezultatach, a nie na samej pracy i wysiłku. Ponad wszystko skupiają się na pytaniu: co mogę wnieść do organizacji?

Większość dba o zasięg władzy, o swoją rolę i o pozory, a w mniejszym stopniu o konkretne rezultaty widoczne z zewnątrz organizacji.

Jako kierownik przegrasz z powodu braku chęci zmiany pod kątem nowego stanowiska. Dlatego przyjmując nowe stanowisko, nie trzymaj się tego, co robiłeś wcześniej.

  1. Myśl perspektywą nowej funkcji,
  2. nowego zakresu odpowiedzialności
  3. i całej organizacji.

Skuteczni menedżerowie ogniskują swoje wysiłki na rezultatach, a nie na samej pracy i wysiłku.

3. Budowanie na zaletach

Skuteczni menedżerowie budują na siłach swoich, swoich podwładnych i kolegów. Nie budują na słabościach. Słabości nie można przezwyciężyć, ale można odebrać im znaczenie.

Dlatego współpracując z osobami w organizacji czy rekrutując kogoś na stanowisko, nie pytaj siebie “czego ta osoba nie może zrobić?”, a raczej “co  ta osoba może zrobić lepiej niż przeciętnie?”.

Ponad wszystko: maksymalizuj szanse i minimalizuj problemy. W niczym to nie ma takiego znaczenia, jak w odniesieniu do ludzi.

Słabości nie można przezwyciężyć, ale można odebrać im znaczenie.

4. Koncentracja i priorytetyzacja

Jeśli istnieje jakiś ”sekret” efektywności, to jest nim koncentracja.

Skuteczni menedżerowie zajmuję się najpierw tym, co najważniejsze w hierarchii ważności i nie zajmują więcej niż jedną rzeczą na raz.

Menedżer sam powinien podjąć decyzję, która zadania zasługują na priorytet, a które są mniejszej wagi. Jeśli o decyzji przesądzi nie menedżer, a nacisk okoliczności, ofiarą padną zadania najpewniej ważne, a wygrają zadania “pilne”.

Poza tym… jaka jest wtedy rola menedżera? Czeka aż nie będzie się mieć wyboru? :)

Jak lepiej rozpoznawać swoje priorytety?

  • stawiaj na przyszłość przeciw przeszłości,
  • koncentruj się na szansach, nie na problemach,
  • wybieraj własną linię, nie pchaj się do zapchanego pociągu,
  • mierz wysoko, celuj na to, co da zasadniczy postęp – nie orientuj się na to, co łatwe do zrobienia.

Więcej daje obrócenie szansy w rezultat, niż rozwiązanie problemu, który zaledwie przywraca wczorajszą równowagę.

5. Podejmowanie skutecznych decyzji

Decyzja jest wyborem między alternatywnymi możliwościami i rzadko zdarza się wybór między słusznością a błędem.

Dobra decyzja wynika ze ścierania się przeciwstawnych poglądów, z dialogu z różnymi punktami widzenia. To dobra metoda do sprawdzenia alternatyw i skonfrontowania opinii z faktami. Intelektualna uczciwość i sposób na pokonanie trików naszego umysłu, który lubi przywiązywać się do z góry przyjętych założeń i teorii (…a następnie szuka wyłącznie ich potwierdzenia).

Nigdy nie zaczynaj też od założenia, że słuszny jest jedyny zaproponowany tryb działania, a wszystkie pozostałe są błędne. To zablokuje Cię na równie atrakcyjne, jeśli nie lepsze alternatywne scenariusze.

Dlaczego potrzebujemy skutecznych menedżerów?

Zamykając ten krótki abstrakt, odpowiem na powyższe pytanie dokładnym cytatem z Druckera.

“Rozwój własny skutecznego menedżera ma kardynalne znaczenie dla rozwoju organizacji, czy będzie nią biznes, agenda rządowa, laboratorium badawcze, szpital czy jednostka wojskowa. Tędy wiedzie droga do osiągnięć organizacji. Menedżerowie pracując nad swoją efektywnością, podnoszą poziom osiągnięć całej organizacji. Zwiększają bowiem aspiracje – zarówno swoje, jak innych.”

I tego właśnie Ci życzę.

…i może tego, abyś dał szansę Peterowi Druckerowi, sięgnął po Skutecznego Menedżera i inne jego książki. Jeśli masz miejsce chociaż na jednego klasyka biznesu, niech to będzie właśnie ten pan.

Bartosz Filip Malinowski

Jestem strategiem, konsultantem i kreatywnym. Łączę kropki, które znikają ludziom z oczu. Założyłem agencję doradczą WeTheCrowd. Staram się także łączyć różne światy i dyscypliny oraz zachęcać do wyjścia ze swojej bańki na vlogu Bez/Schematu.

    Szkolenia

    Skomentuj

    Przyjemność, rozczarowanie i teoria gier, czyli skąd nasza słabość do Tindera?

    Przeczytasz w 20 minut Collaboration
    Autor 8 sierpnia 2018

    Tinder to fenomen kulturowy i społeczny, a słowo “swipe” weszło do praktyki projektowania aplikacji mobilnych i języka codziennego. Codziennie 10 mln użytkowników wykonuje 1.6 miliarda swipe’ów. Jakie mechanizmy psychologiczne sprawiają, że Tinder jest tak popularny, a my czerpiemy z niego tak dużą przyjemność?

    Jeżeli podobnie jak ja preferujesz kolorowe, ruchome obrazki, to zacznij od wersji wideo

    Jasna strona Tindera

    Dużo o tym, w jakim celu użytkownicy korzystają z tej aplikacji (i czemu wcale nie jest to tak stereotypowe), mówi badanie przeprowadzone w 2016 r. przez Sumtera, Vandenboscha i Ligtenberga, w ramach którego przebadali oni 266 użytkowników aplikacji w wieku 18-30.

    Wyniki badań wskazały, że do korzystania z Tindera motywują nas trzy rzeczy:

    1. Na pierwszym miejscu chęć znalezienia miłości oraz seks, jednak z przewagą tego pierwszego (co już samo w sobie zadaje kłam przekonaniu, że jest to aplikacja wykorzystywana przede wszystkim do aranżowania stosunków seksualnych z przypadkowymi osobami).
    2. Walidacja własnej wartości, czyli korzystanie z aplikacji po to, aby otrzymać pozytywną reakcję od innych ludzi na swój wygląd i poprawić poczucie własnej wartości.
    3. Dreszczyk emocji towarzyszący korzystaniu z Tindera, czyli ekscytacja wynikająca z szansy poznania kogoś nowego, podjęcia ryzyka i nawiązania znajomości (w większym stopniu w przypadku mężczyzn bardziej skłonnych do ryzyka niż kobiet).

    Inne, nieco prostsze badanie przeprowadzone w 2014 r. potwierdziło powyższe motywacje, wskazując dodatkowo, że samo korzystanie z aplikacji podwyższa tzw. “romantyczny optymizm” użytkowników.

    Na tej podstawie można by wysnuć wniosek, że Tinder to lek na depresję i nudę, zastrzyk energii dla ego, a przy tym szansa na miłość życia.

    Sekrety Tindera

    Aby lepiej zrozumieć fenomen Tindera, należy przyjąć dwie perspektywy – psychologii poznawczej i ekonomii behawioralnej.

    Tinder a psychologia poznawcza

    Ta pierwsza związana jest bezpośrednio z warunkowaniem instrumentalnym i badaniami pioniera behawiorystyki B.F. Skinnera sprzed 75 lat. Skinner odkrył, że jesteśmy skłonni powtarzać określoną czynność, jeżeli istnieje jakaś forma pozytywnego wzmocnienia. Przykładowo: jesteśmy w stanie uprawiać hazard i wrzucać kolejne monety, jeżeli raz na jakiś czas wygramy pieniądze. Sama możliwość losowej wygranej działa na nas jak motywator do dalszego działania – nawet jeśli przegramy 99 razy z rzędu.

    Teraz wystarczy spojrzeć na Tindera jak na grę: wrzucanie monety podmienić na swipe, a wygranie pieniędzy na skojarzenie z drugą osobą. Z tej perspektywy jesteśmy w stanie przesuwać w prawo tak długo, jak długo istnieje szansa, że ktoś w końcu odpowie tym samym. Ta nieprzewidywalność wprowadza nas w nieskończoną pętlę warunkowania instrumentalnego – raz na jakiś czas, za wykonanie kilkudziesięciu, kilkuset, kilku tysięcy nudnych ruchów otrzymamy nagrodę. I uznamy, że było warto, przechodząc do dalszego działania.

    To nie wszystko. Nawiązując do badania, które wskazało na wzrost optymizmu w związku z samym korzystaniem z aplikacji, można pokusić się tezę, że Tinder może uzależniać podobnie jak Facebook, Twitter, czy… kokaina. Badania dowodzą, że otrzymanie powiadomienia na Facebooku wywołuje u użytkowników strzał dopaminy. Podobny rezultat daje połączenie par na Tinderze, co prowadzi do czerpania przyjemności z samej gry – nawet bez konwersacji i umawiania się z drugim użytkownikiem/użytkowniczką, czyli clou aplikacji.

    Tinder a ekonomia behawioralna

    Drugie ujęcie fenomenu Tindera zakorzenione jest w ekonomii behawioralnej. Ludzie doświadczają największego rozczarowania w sytuacji, w której rzeczywistość rozjeżdża się z oczekiwaniami, a rezultat nie był wart naszego wysiłku. Przykład? Odbyliśmy 10 randek z jedną osobą i na ostatniej ta osoba oznajmia nam, że poznała kogoś innego. Było warto? :)

    Jedną ze strategii redukowania rozczarowania jest… obniżenie oczekiwań co do rezultatu. I to właśnie oferuje Tinder. Ile wysiłku wymaga zautomatyzowanie przesuwanie w prawo lub w lewo i wymiana kilku zdań w komunikatorze? To gra, w której mamy wysoką szansę na poznanie kogoś nowego niewielkim wysiłkiem i obniżając ryzyko w przypadku porażki (która następuje non stop).

    Przyjmując obydwie te perspektywy, tj. psychologii poznawczej i ekonomii behawioralnej można również lepiej zrozumieć, dlaczego aplikacja niesie ze sobą tyle rozczarowania ukrytego za powierzchowną przyjemnością.

    Ciemna strona Tindera

    Wspólne badanie naukowców z uniwersytetów w Londynie, Sapienzie i Ottawie przyniosło ciekawy, choć nieco przygnębiający rezultat. Badacze założyli 14 kont w aplikacji i z automatu “lajkowali” wszystkich innych użytkowników. Następnie czekali na reakcję z drugiej strony – ile osób odwzajemni polubienie, a jeszcze do tego otworzy konwersację. Łącząc to z wynikami ankiety rozesłanej do użytkowników Tindera, okazało się, że:

    • ⅓ mężczyzn korzystających z aplikacji najczęściej przesuwa w prawo za każdym razem (czyli wybiera “lajk” z automatu), ale w związku z tym znacznie rzadziej otwiera konwersację z potencjalną partnerką.
    • Większość kobiet jest bardziej selektywna i wybiera ruch w prawo tylko wtedy, kiedy uznaje mężczyznę za atrakcyjnego.

    Te dwie strategie sprzęgają się w błędnej pętli: mężczyźni bezrefleksyjnie “lajkują” każdą kobietę, co daje płci pięknej poczucie wyróżnienia i dodatkowo wzmaga ich selektywność. To z kolej zachęca mężczyzn do “zwiększenia swoich szans” poprzez lajkowanie jeszcze większej ilości kobiet. Ale kiedy przychodzi do otwarcia konwersacji, mężczyźni robią to niechętnie… bo polajkowali zbyt wiele użytkowniczek.

    Paradoks, który prowadzi do frustracji obydwie strony:

    • mężczyźni mają poczucie, że kobiety są zbyt wybredne,
    • a kobiety, chociaż przytłoczone pozornym zainteresowaniem, nie mogą doczekać się pierwszej wiadomości od mężczyzn.

    Co zabawne, jeden z redaktorów na portalu “Buzzfeed” uzasadnił nawet matematycznie użyteczność męskiej strategii “zawsze w prawo” odwołując się do teorii gier. Wg jego wyliczeń swipe zajmuje średnio 0,7 s, a przeglądanie każdego osobnego profilu przed przesunięciem to 4 s. Bardziej efektywne jest więc przesuwanie cały czas w prawo, bez namysły, a ocenianie tylko tych profili, z którymi nastąpiło połączenie i na tej podstawie podjęcie decyzji o nawiązaniu konwersacji.

    Tym samym ekonomia behawioralna, minimalizacja ryzyka i maksymalizacja efektywności, prowadzi do wynaturzenia tego, co powinno być przyjemne w nawiązywaniu relacji z nową osobą. Mechanika Tindera nagradza mężczyzn za optymalną strategię, nie za romantyzm i styl.

    Wyniki innego badania realizowanego przez naukowców Oxfordu skupiły się już na tym, co dzieje się po połączeniu użytkowników w pary, czyli analizie niemal 2 milionów konwersacji. I tu również dojmujące wnioski. Niemal połowa konwersacji okazała się… jednostronna. Użytkownik po drugiej stronie zwyczajnie nie odpisywał

    • W przypadku, gdy mężczyzna pisał pierwszy, kobiety odpowiadały w 53% przypadków.
    • W przypadku, gdy kobieta pisała pierwsza, mężczyźni odpowiadali w 42% przypadków (dlaczego – to już wiemy na podstawie wcześniej cytowanego badania).

    Jaki z tego płynie wniosek? Że ta sama mechanika, która uzależnia od korzystania z Tindera jak z gry i pozwala czerpać przyjemność ze sporadycznego połączenie w pary, stanowi wystarczający substytut prawdziwego romansu. Skoro wystarczy nam dreszczyk emocji i szybki strzał dopaminy, to po co marnować czas na rozmowę i jeszcze na spotkanie na żywo?

    Nie tylko Tinder

    Psychologia kryjąca się za mechaniką i popularnością Tindera to mieszanka przyjemności z rozczarowaniem. Dokładnie taka sama, jaką doświadczamy w sporcie, podczas hazardu, czy grania w gry wideo. Nie jest to więc współczesny wynalazek – jedynie skompresowany w postaci poręcznej aplikacji mobilnej. Zawsze na wyciągnięcie ręki. Być może analizując zachowania użytkowników Tindera możemy dowiedzieć się więcej sami o sobie, a potencjał do dalszych badań jest ogromny.


    Jeżeli podobał Ci się artykuł, gorąco zachęcam Cię do wspierania mojego vloga Bez/Schematu. Możesz zacząć od łapki w górę i subskrybcji ;)

    Bartosz Filip Malinowski

    Jestem strategiem, konsultantem i kreatywnym. Łączę kropki, które znikają ludziom z oczu. Założyłem agencję doradczą WeTheCrowd. Staram się także łączyć różne światy i dyscypliny oraz zachęcać do wyjścia ze swojej bańki na vlogu Bez/Schematu.

      Szkolenia

      Skomentuj

      7 rzeczy, których nie wiesz o Tinderze

      Przeczytasz w 20 minut Collaboration
      Autor 2 sierpnia 2018

      Tinder to moja niezdrowa obsesja. To nie tak, że jestem seksoholikiem. Mnie po prostu fascynuje mechanika i algorytm tej aplikacji, które w swojej prostocie i skuteczności osiągnęły to, co nieosiągalne dla innych. Pod tą powierzchnią kryje się jednak sporo niespodzianek.

      Z miejsca zaznaczę, że przewertowałem, jak to się ładnie mówi, bogatą literaturę przedmiotu. Zarówno obskurne artykuły naukowe z zaskakującymi wynikami badań, jak i artykuły odważnych pionierów m.in. z Business Insidera i Fast Company, którzy dla dobra cywilizacji postanowili eksperymentować na sobie.

      Jednocześnie, od 4 lat działam pod przykrywką na Tinderze jako Harrison Ford. Slowem, przychodzę przygotowany i z darami.

      1. Tinder ma “secret rating”, czyli obiektywna ocenę Twojej atrakcyjności

      Wiem, że nie chcesz tego usłyszeć, ale to nie Twoi znajomi, ani nawet nie Ty, wiesz lepiej, czy jesteś atrakcyjny/-a, tylko Tinder – dzięki zagregowanym danym z reakcji tysięcy użytkowników na Twoją osobę. Tinder wyciąga średnią – wynik, będący ekwiwalentem Twojej atrakcyjności, który powstaje w wyniku masowego głosowania na zasadzie “hot or not”. Czyli mądrość tłumu + big data.

      Ten wskaźnik to tzw, Elo Score (nawiązanie do oceny umiejętności graczy w szachach; kto wpadł na to, żeby połączyć Tindera z szachami…?). Nie jest dostępny publicznie. Siedzi “w bebechach” aplikacji i chyba dobrze, że go nie znasz, bo mogłoby to zaprowadzić Cię na kurację do Ciechocinka.

      Poza tym CEO Tindera, Sean Rad, podkreśla, że to nie tyle wskaźnik “atrakcyjności”, co “pożądania”. Jeśli to jakieś pocieszenie…

      Jako ciekawostka, jeden z dziennikarzy magazynu Fast Company otrzymał dostęp do swojego wskaźnika pożądania. Czeka na Ciebie w Ciechocinku.

      2. Tinder dysponuje toną informacji na Twój temat

      Dziennikarz Guardiana poprosił Tindera o udostępnienie posiadanych przez nich o nim informacji. Wysłali mu 800 stron danych. Osiemset stron dot. 1 użytkownika. Na 50 milionów!

      Jeżeli używasz Tindera, to algorytm zagregował dane o lokalizacjach, w których bywasz, o Twoich zainteresowaniach (przez API Facebooka), pracy i zajęciach, gustach muzycznych (Spotify), zdjęciach i ulubionych potrawach (Instagram). Witaj w świecie big data.

      Pytanie, czy jest to zaskakujące biorąc pod uwagę tony danych, które zostawiamy na co dzień w social media i w naszym cyfrowym śladzie?

      Tinder przynajmniej daje nam szansę pójść z kimś do łóżka. Także może jest to warte pewnej ofiary.

      3. Istnieje Tinder dla VIPów, do którego nigdy nie będziesz mieć dostępu

      I nazywa się Tinder Select. To ekskluzywny klub zarezerwowany tylko dla VIPów: celebrytów, bogaczy, supermodelek i ludzi pięknych, którzy cieszą się największym powodzeniem na Tinderze. (Spoiler alert: nie należę do nich).

      Wg dziennikarza Business Insidera, który testował Tinder Select, appka wygląda tak samo. Ba! To jest ten sam Tinder, ale pojawiają się w nim osoby z klubu z piękna, błękitną poświatą, podkreślającą ich boskość.

      I co najlepsze – algorytm nagina dla nich swoje reguły, bo cieszą się wielkim powodzeniem.

      4. Najgorętsze wyniki z reguły wyświetlają się najpierw

      Prosta sprawa. Żeby utrzymać nasze zainteresowanie aplikacją i dać nam pozytywny motywator, algorytm Tindera zawsze na początku każdej sesji podsuwa nam osoby z wyższym wynikiem atrakcyjności.

      5. Im częściej korzystasz z Tindera, tym wyższe masz szanse na match

      To również forma warunkowania instrumentalnego, którą twórcy Tindera wkodowali w algorytm swojej aplikacji. Chcą Cię od niej subtelnie uzależniać, bo im częściej będziesz z niej korzystać, tym większe ilości osób się wyświetlisz w okolicy = tym większe szanse na match.

      6. Im częściej swipe’ujesz w lewo, tym niższe masz szanse na match

      Nie chodzi tylko o to, że jeśli wybierasz zawsze lewo, to nigdy nie połączysz się z nikim w parę. Algorytm Tindera po prostu nie lubi użytkowników, którzy są zbyt wybredni – jak ja. Dlaczego? Bo postrzega to jako spamerstwo albo bota. Działa to także w drugą stronę.

      7. Teoria gier mówi: przesuwaj zawsze w prawo

      To hit. Swego czasu ukazał się szalony tekst w Buzzfeed, w którym autor – bardzo sensownie! – dowodzi, że zastosowanie podstaw teorii gier sprawdza się w przypadku Tindera. I nazwał to regułą“always swipe right”. Zawsze. Bez względu na wszystko. Jeśli jesteś facetem. Otóż przeglądanie profilu użytkowniczki zajmuje ok. 4 s, ale nie wiadomo, czy odwdzięczy się ona lajkiem. A więc może to być czas stracony. Przesuwanie automatyczne w prawo każdego profilu to ok. 0,7 s. A zatem opłaca się przeglądać tylko te profile, z którymi zostaliśmy połączeni w parę.

      Ciekawostek jest więcej, a 5 dodatkowych przedstawiłem na moim live na vlogu, które możesz sprawdzić tutaj:…i które zostaną rozwinięte jeszcze w kolejnych odcinkach dot. psychologii Tindera…

      i sposobów na wykorzystanie jego mechaniki w sposób niekonwencjonalny.

      Tymczasem pamiętaj, żeby przesuwać zawsze w prawo.

        Szkolenia

        Skomentuj