Jeśli perła w koronie sharing economy, Khan Academy, to cyfrowa uczelnia, Skilltrade byłby raczej internetowym akademikiem. Jest to miejsce spotkań, w którym możemy poznać ludzi i wymienić się umiejętnościami, ale także umówić się z nimi na wspólne bieganie, czy wyjście na koncert. To także ogromna tablica ogłoszeń, dająca łatwy dostęp do całego szeregu usług. O tym, jak działa Skilltrade i dlaczego warto z niego korzystać, rozmawialiśmy z jego założycielem Maćkiem Glińskim.
Współautorem tekstu jest Marcin Giełzak.
WtC: Na początek małe wyzwanie. Przekonaj nas do założenia konta na Skilltrade.
Maciej Gliński (MG): Zacząłbym od tego, że możecie poznać ciekawych ludzi, dzieląc się swoją wiedzą i umiejętnościami z innymi. Możecie znaleźć odpowiedź na pytania z dziedzin, które was interesują. I możecie aktywnie i ciekawie spędzać czas, nie musząc nic za to płacić.
WtC: Jak to działa w praktyce?
MG: Każdy nasz użytkownik może zaangażować się w wymianę wiedzy i umiejętności na trzy sposoby: wymiany (np. język za język), odpłatnie (za określoną cenę) i za darmo, na zasadzie przysługi. Powiedzmy, że uczysz się hiszpańskiego. Możesz znaleźć u nas osobę, która ci w tym pomoże w zamian za inną umiejętność, którą ty jej przekażesz lub, jeśli się tak umówicie, odpłatnie. Sporo jest też takich użytkowników , którzy zakładają na Skilltrade kontopo to, aby promować siebie – zwrócić uwagę innych na to, co mają do zaoferowania. Dla przykładu: grafik pomagając innym, odpowiadając na ich pytania, może budować swój wizerunek eksperta. To zwiększa jego szanse na to, że w przyszłości wpadnie mu dobre zlecenie.
WtC: To są najczęstsze powody, dla których ludzie do Was dołączają. A czy zdarzają się zainteresowania naprawdę niszowe, niecodzienne, takie, które nawet Was zaskakują?
MG: Bardzo często. Biorąc pierwszy przykład z brzegu, mieliśmy osoby, które umawiały się na Skilltrade na wspólne chodzenie po dachach. Pamiętam też, że ktoś uczył innych połykania ognia. Całkiem popularna jest ostatnio też… nauka esperanto. Na pewno zaskoczyło nas, ile osób korzysta z serwisu, żeby umawiać się na wspólne aktywności. Proste rzeczy: bieganie, granie w koszykówkę, wyjście na miasto. Chodzi po prostu o to, aby robić to wszystko razem.
WtC: Nie budzi w Was obaw to, że skilltrading może z czasem zejść na dalszy plan? Robiąc research do tej rozmowy, zauważyliśmy, że ludzie czasem zarzucają Wam, że stajecie się serwisem randkowym. Innymi słowy, że użytkownicy zaczną zwracać uwagę głównie na to, czy ktoś im się podoba na zdjęciu. Nie na to, co umie i ma do zaoferowania. Macie takie obawy? Czy jakoś temu przeciwdziałacie?
MG: Nie, zupełnie nie mamy takich obaw. Oczywiście, że po części tak jest, że najprościej jest umówić się na spacer, koncert czy kino. I nie ma też co zaprzeczać, że ludzie sugerują się zdjęciem drugiej osoby. Ale jak patrzymy na rozwój Skilltrade, to usługą, która obecnie przyciąga najwięcej ludzi, są pytania i odpowiedzi – wymiana wiedzy. Muzycy rozmawiają o tym, czym się kierować przy kupowaniu nowej gitary. Inni pytają jak się przygotowywać do pierwszych treningów na siłowni. Jeszcze inni rozmawiają o grach RPG. Najważniejsze rzeczą, jaka przyciąga do nas ludzi, jest ich pasja. Coraz więcej osób widzi też, że warto założyć swój profil, aby zbierać “łapki w górę” i pokazać, że są dobrymi grafikami, trenerami personalnymi, czy lektorami.
WtC: Czy śledzicie w jakiś sposób dalsze losy osób, które poznały się przez Skilltrade? Znacie historie zespołów, startupów, czy małżeństw, które nie powstałyby bez założenia u Was konta?
MG: Dosłownie wczoraj dowiedziałem się, że znajomy jednego z naszych programistów niebawem się żeni a swoją partnerkę poznał na Skilltrade. Na pewno mamy co najmniej jedno małżeństwo (śmiech).
WtC: Skoro o Waszej społeczności mowa. To, co zrobiło na nas wrażenie, to jej masa. Jak się buduje społeczność – liczącą 200 tys. ludzi?
MG: Zaczęliśmy od grupy na Facebooku. Dla nas był to sposób na weryfikację pomysłu. Na początek testowaliśmy tylko Warszawę, z czasem założyliśmy grupy w kolejnych miastach, a nawet za granicą. Pierwszymi użytkownikami byli nasi znajomi, ale po niecałym pół roku mieliśmy tam ponad 30 tys. osób. Dało nam to okazję do podpatrzenia zachowań ludzi, zobaczenia tego, co ich interesuje. Dopiero wówczas podjęliśmy decyzję, że będziemy budować portal.
WtC: Czy to wszystko działało na zasadzie “znajomi znajomym”, poczty pantoflowej, czy też stosowaliście jakieś zabiegi promocyjne?
MG: Od początku staraliśmy się na różne sposoby promować założone przez nas grupy na Facebooku. Pierwsze z nich założyliśmy w 2013 roku. Wchodziliśmy we współpracę z innymi fanpage’ami, robiliśmy eventy, wykupowaliśmy reklamy. Wtedy zresztą grupy facebookowe działały inaczej niż dzisiaj. Gdy ktoś zamieszczał posta na grupie, widzieli to jego znajomi niebędący w grupie. Bardzo ułatwiało to promocję. Niestety, od tego czasu Facebook zmienił algorytmy (śmiech). Jednak wówczas my nie skupialiśmy się już na rozwoju grup i pozyskiwaniu nowych członków, ale na rozwoju portalu.
WtC: Jak wyglądają Wasze relacje ze społecznością dzisiaj? Czy ma ona wpływ na kształt Skilltrade. Czy konsultujecie z nią kolejne swoje kroki?
MG: Tak. Nasza koleżanka z firmy, Agata, pisze do paruset osób tygodniowo, pyta ich o to, czy może w czymś pomóc, jak idzie umawianie kolejnych spotkań, czy mają dla nas jakieś swoje sugestie. To stała część naszej pracy. Coś, co robimy regularnie.
WtC: Jesteśmy serwisem w dużej mierze branżowym, crowdingowym, więc nie możemy nie zapytać: jaki jest model biznesowy Skilltrade? Na czym zarabiacie?
MG: Zarabiamy na reklamach, ale ich ilość jest bardzo ograniczona, żeby nie zniechęcać użytkowników. Mamy też konta premium, które wiążą się z lepszą widocznością na portalu. Oferujemy również konta dla firm, które poprzez Skilltrade mogą docierać do swoich grup docelowych, tworząc ciekawy content. My pomagamy im przygotowywać w profesjonalny sposób pytania i odpowiedzi właściwe dla ich dziedziny, widoczne także w wyszukiwarkach internetowych.
WtC: Możesz dać przykłady firm, które z Wami współpracują?
MG: Mamy u siebie na przykład sklep rowerowy, internetowy sklep z ubraniami, dość szeroki przekrój marek, które szukają nowych sposobów na dotarcie do swoich społeczności.
WtC: Gdyby ktoś chciał poznać Was lepiej, czy można Was gdzieś spotkać? Gdzie się promujecie? Czy są wydarzenia, na które chciałbyś zaprosić naszych czytelników?
MG: Od nowego roku będziemy przynajmniej raz w miesiącu organizować wydarzenia we współpracy z kilkoma innymi przedsięwzięciami internetowymi pod szyldem Startup Party. Kierujemy je do młodych ludzi, dwudziesto- i trzydziestolatków, i do wszystkich startupowców. Każdy będzie mógł przyjść, więc serdecznie wszystkich zapraszam.
Współautorem tekstu jest Marcin Giełzak.
Skomentuj