Cyfrowe okno na świat. Rozmowa z Minister Anną Streżyńską

Przeczytasz w 12 minut Collaboration
Autor 6 września 2017

W artykułach z serii “Internet dla wykluczonych” (poprzednie: 1, 2, 3) poruszamy problemy wykluczenia cyfrowego i szukamy rozwiązań, które mogą włączyć połowę ludzkości offline do świata online. Dostęp do sieci jest nie tylko udogodnieniem, ale i narzędziem, które może doskonale wspierać proces edukacji i rozwój młodych ludzi. Również Polska zmaga się wciąż z białymi plamami, gdzie trudno o dobrej jakości internet.

Rada Ministrów 13 czerwca bieżącego roku przyjęła uchwałę w sprawie Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej (OSE). Hasło „100 Mb na 100-lecie Polski” brzmi bardzo dumnie i zapowiada wielką zmianę – zgodnie z planem 30,5 tysiąca szkół i placówek oświatowych ma mieć zapewniony dostęp do szerokopasmowego Internetu, co pozwoli na wyrównywanie szans rozwojowych. O sieci w szkołach i technicznych zagadnieniach rozwojowych rozmawiamy z główną pomysłodawczynią projektu: Minister Cyfryzacji Anną Streżyńską.

Jan J. Zygmuntowski: Do czego szkoły najbardziej będą potrzebowały internetu? Jakie są plany edukacyjne oparte o sieć?

Min. Anna Streżyńska: Do wyrównywania szans. Szczególnie dotyczy to mniejszych ośrodków. A nam chodzi o to, by wszystkie dzieciaki miały takie same szanse. We współczesnym świecie praktycznie nie da się funkcjonować bez dostępu do sieci i wiedzy jak się po niej poruszać. A pokolenie, które dziś uczy się w szkołach będzie tego potrzebować jeszcze bardziej. Stąd też pomysł na wprowadzenie do szkół nauki programowania. To projekt, nad którym pracujemy z Minister Edukacji Anną Zalewską. Dzieci uczyłyby się kodować już od najmłodszych lat. Na początku to oczywiście tzw. programowanie obiektowe, w programach takich jak np. Scratch, ale później kolejne języki programowania. Naturalnie, nie każdy będzie się w tym kierunku rozwijał, ale każdy powinien znać podstawy. Niedługo nawet uruchomienie pralki może wymagać podstawowych umiejętności z zakresu programowania. Zresztą, programowanie to przede wszystkim nauka rozwiązywania problemów i logicznego myślenia. A to potrzebne jest wszystkim. Rozwija pewne kompetencje umysłowe, umiejętność logicznego składania ciągów zdarzeń. Po drugie, w naszym społeczeństwie, niesamowicie gadżeciarskim i nastawionym na nowinki technologiczne, to może spowodować, że wiele osób zwiąże z tym jednak swoją życiową karierę. Nie chcemy, by informatycy wychodzili tylko z miasta. Dzieci z mniejszych ośrodków nie powinny być pokrzywdzone. Stąd zależy nam, by tam też mogły się uczyć programowania. Wszędzie, gdzie tylko są dzieci, które mają zdolności do koncepcyjnego, matematycznego czy logicznego myślenia.

JJZ: Czy nie można uczyć się programowania bez szybkiego internetu, na przykład w programach offline?

AS: Może i można, ale po co? Oczywiście, jeśli uczymy się na komputerze z materiałów lokalnych, nie ma problemu. Ale w sieci jest mnóstwo doskonałych kursów i materiałów, weźmy np. Akademię Khana.

Przy Wyższej Szkole Filmowej w Warszawie funkcjonuje Liceum Kreacji Gier Wideo. To wyspecjalizowana szkoła, w której dzieci uczą się programowania gier. Czemu taka szkoła ma być tylko w Warszawie? Dlaczego takie szkoły nie miałyby działać również w innych ośrodkach, gdzie dzieci mogą wymyślać równie ciekawe rzeczy? Dzięki internetowi mogą się komunikować ze sobą, z nauczycielami, z grupami zainteresowań, nawet ze światem zewnętrznym spoza Polski. Mogą pokazywać swoje produkty, szukać rozwiązań…

Nie chcemy, żeby tylko z miasta wychodzili informatycy. Powinni wychodzić zewsząd, gdzie są dzieci mające zdolności do koncepcyjnego, matematycznego czy logicznego myślenia.

JJZ: Mam jednak wrażenie, że OSE stwarza większe możliwości niż wyłącznie zaawansowane lekcje programowania.

AS: Wiadomo, że równie ważne tematy to cyberbezpieczeństwo czy edukacja medialna. Ale przede wszystkim patrzymy na platformy edukacyjne, których jest już sporo. Oprócz tego jest mnóstwo platform prywatnych. Można dzięki nim pogłębiać wiedzę. Sieć stwarza dzieciom praktycznie nieograniczone możliwości rozwoju. A jeśli natrafią przy tym na dobrego nauczyciela, mogą się naprawdę znakomicie rozwijać.

JJZ: Nie jest to bezpośrednio działanie Ministerstwa Cyfryzacji, ale w ramach OSE ma być prowadzone nauczanie kompetencji cyfrowych. Czy możemy spodziewać się, że w szkołach podstawowych pojawi się nowy przedmiot, który będzie przygotowywał do korzystania ze świata cyfrowego?

AS: Dotychczasowa informatyka stanie się takim przedmiotem.

JJZ: Jest spore prawdopodobieństwo, że programowanie zdominuje te miękkie, społeczne umiejętności.

AS: Na pewno trochę tak będzie. Ale walczymy o to, by było więcej godzin na nowoczesne technologie. Co więcej, podległe Minister Edukacji Annie Zalewskiej jednostki chcą wytworzyć taki zestaw, swoisty paszport informatyczny każdego młodego człowieka, by zdając maturę młody człowiek miał potrzebną mu ilość informacji z zakresu nowych technologii.

JJZ: Jak Pani Minister widzi rolę kulturalno-społeczną tych szkół? Jeśli tam będzie najszybszy internet w mieście, to przecież ludzie będą przychodzić oglądać seriale, ściągać materiały, tam będzie spędzany czas wolny.

AS: Owszem, takie placówki mają szansę stać się lokalnymi centrami kultury. Opowiem panu historię z Podgóry pod Radomiem, gdzie w zeszłym roku uruchomiliśmy szybki internet w ramach pilotażu. To była prawdziwa uroczystość. Dość wzruszająca była tablica, jaką wykonały dzieci: „Dziękujemy Pani Minister za okno na świat”. Ci ludzie autentycznie się z tego cieszyli. Jako, że był to ostatni dzień szkoły, dzieci prosiły nas, by włączyć internet i nie wyłączać go na wakacje. Ich argument był taki, że rzadko wyjeżdżają z miejscowości i dzięki temu będą mogły korzystać z internetu na podwórku przy szkole. W dużych miastach dostęp do sieci jest naturalny, a dla tych dzieci to obiekt pożądania.

Trzeba przemyśleć zasady – przykładowo, że za dobre sprawowanie – dostęp do internetu. Ale w czasie długiej przerwy ruch i posiłek.

JJZ: Może warto, żeby w finalnej ustawie też to zostało dobrze opisane, żeby ta sieć była w jak największym stopniu dobrem publicznym, wspólnym.

AS: Zostawiamy nauczycielom pewną swobodę. Chodzi o taki proces edukacyjny, dzięki któremu dzieci nie będą siedziały cały czas wpatrzone w telefony. Liczymy na to, że rodzice i wspólnota szkolna w miarę upływu czasu nauczą się gospodarować internetem tak, że dzieci z jednej strony będą mogły korzystać z sieci bez drastycznych ograniczeń, a z drugiej nie zamkną się w wirtualnym świecie. Nie chcemy doprowadzić do takiej patologii. A dzieci są bardzo podatne na takie negatywne odruchy. Trzeba przemyśleć zasady – przykładowo, że za dobre sprawowanie – dostęp do internetu. Ale w czasie długiej przerwy ruch i posiłek. Musimy nauczyć ich jak podchodzić do rzeczywistości i świata wirtualnego.

JJZ: Chciałbym porozmawiać też o technicznych szczegółach OSE, zarówno od strony finansowania i zarządzania budową sieci, jak i stosowanych technologii. Jak w tym momencie wyglądają przygotowania do wdrożenia programu?

AS: W tej chwili jesteśmy po naborze, w ramach którego nie wszystkie obszary zostały obsadzone. Będziemy organizować następną rundę, zastanawiamy się jeszcze nad metodą. Czy będzie to nabór z większymi obszarami niż dotychczas, mniejszymi, identycznymi – różne argumenty przemawiają za różnymi rozwiązaniami. Na przykład kurczący się czas przemawia za przeprowadzeniem jednego dużego konkursu. Ale równie dobrze można powiedzieć, że skoro małe firmy chciały brać udział w tych naborach, to lepiej postawić na mniejsze obszary. Z kolei część firm zrezygnowała z realizacji po poprzednim naborze, nawet mimo podpisanych umów. Zobaczymy jak będzie…

Zostaniemy zapewne przy średnich obszarach i poszukamy na nie jeszcze raz nabywców. Być może trochę zwiększymy dofinansowanie, by poprawić motywację. Tu są dwa ważne elementy kosztowe – jeden to koszt budowy sieci, drugi to koszt jej utrzymania. Jeżeli realizatorzy nie będą mieli gwarancji, że koszty utrzymania będą się pokrywały, nie będą mieli motywacji do udziału. Szkoły będą mieć gwarantowane przez państwo opłaty. Przez jakiś okres – zależny od decyzji Rady Ministrów i jej ostatecznego postanowienia w ustawie – budżet państwa będzie ponosił opłaty za internet w szkołach. Chodzi o to, by operatorzy byli pewni, że dostaną pieniądze za dostarczanie sieci. Z kolei szkoły nie będą się obawiały, że pojawią się nadmierne obciążenia. Nie chcemy nakładać na nie obowiązku, który przy wąskich budżetach będzie dla nich obciążeniem.

JJZ: Jaki jest dalszy plan, po okresie przejściowym?

AS: Ten okres przejściowy może być nawet bardzo długi. Mogą to być 2 lata, a może 10 – wszystko zależy od decyzji rządu. Ten okres przejściowy to pewien ukłon w stronę szkół, sygnał, że nie muszą się skupiać na szukaniu pieniędzy na internet. Lepiej, by skoncentrowały się na trenowaniu nauczycieli z programowania, znalezieniu sponsorów na sprzęt. Szkoły powinny się nauczyć obsługiwać platformy edukacyjne, e-dzienniczek, e-podręczniki. Wiadomo jednak, że finansowanie z budżetu państwa w pewnym momencie musi się skończyć. W tym czasie uczniowie i nauczyciele przyzwyczają się jednak efektywnie wykorzystywać możliwości, jakie daje nowoczesna technologia. Później to będzie swego rodzaju inwestycja w dzieci dokonywana przez lokalną społeczność, bo szkoły są przecież finansowo zależne od gmin.

JJZ: Tutaj pojawia się pytanie o operatora OSE. Zgodnie z założeniami około 20% sieci ma być przyłączone w ramach komercyjnych planów inwestycyjnych firm prywatnych, a pozostałe 80% zostanie zbudowane przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową – Państwowy Instytut Badawczy (NASK). Całość ma być później także nadzorowana przez NASK, który w projekcie ustawy zostaje operatorem OSE. Czy dotyczy to też części realizowanej z nakładów prywatnych inwestorów?

AS: Tak, ale NASK nie będzie operatorem w sensie klasycznym, czyli nie będzie eksploatował sieci telekomunikacyjnej. Chyba, że taka będzie wola operatorów. Mogą przecież chcieć, by ktoś obsłużył Wi-Fi w szkole czy monitorował treści. Najważniejsze są jednak inne role NASK. Chodzi o dostarczanie contentu szkolnego, zabezpieczeń, nauki kodowania, platform edukacyjnych. NASK ma dosyć silnie rozwinięte kompetencje edukacyjne w swojej strukturze. I to będzie jego główna rola.

JJZ: NASK ma za sobą także realizację programu pilotażowego w 36 szkołach na Mazowszu i Podlasiu. Czy może Pani Minister przybliżyć główne spostrzeżenia albo cenne wnioski dla dalszych prac?

AS: Ten pilotaż jeszcze trwa i nie mamy raportu końcowego. On miał służyć temu, by sprawdzić jak poszczególne technologie się zachowują w szkole. To specyficzne środowisko. Ma momenty, w których wszyscy korzystają z sieci, bo dzieci akurat sa w szkole i potem długie, senne godziny, kiedy nikt nie korzysta. Wysycenie szybko rośnie, gdy się intensywnie korzysta z sieci. Z kolei każda technologia ma pewne ograniczenia. Wiadomo, że światłowód jest dla nas priorytetem, ale są szkoły tak zlokalizowane, że po prostu nie ma sposobu, by tam pociągnąć światłowód. Lepiej się zdecydować na takie rozwiązanie jak we wspomnianej Podgórze, gdzie stanął po prostu nadajnik satelitarny.

W przypadku niewielkich szkół w małych, prowincjonalnych ośrodkach często jest też mało dzieci. Wtedy trzeba szukać jeszcze innych rozwiązań. Pojawiają się zarzuty: „ale jak to, ma być 100 mega na 100-lecie, czyli 100% szkół powinno mieć 100 Mb”. Co do zasady – tak. Ale będą szkoły, które są na przykład głęboko w Bieszczadach i nie ma po prostu takiego operatora, który by zdecydował się prowadzić światłowód, a potem jeszcze utrzymywać sieć za niewielkie środki.

Nie przepniemy wszystkich na media ruchome, jeśli chcemy w sieci oglądać filmy, słuchać muzyki, grać w gry. Trzeba przyzwyczajać ludzi do optymalizacji korzystania z sieci

JJZ: Zresztą ten próg dla białych plam NGA (Next Generation Access), czyli dostępu do dobrej jakości połączenia, jest na poziomie 30 Mb/s.

AS: To jest próg unijny, tak. My podchodzimy do tego ambitnie i mówimy: niech jak najwięcej szkół ma 100 mega i to symetrycznie (przesył i odbiór – przyp. red.), bo wtedy dzieci mają podobne szanse w mieście i na wsi, nie różnicujemy ich. Tam gdzie tylko się da, będziemy instalować światłowód albo dostarczać 4G, by sieć miała jak największe prędkości.

JJZ: Wątek sieci kablowej i radiowej też pojawia się w dyskusjach ekspertów. Prędkość 100 Mb/s można dostarczyć nawet standardowymi kablami, niekoniecznie światłowodem, chociaż w praktyce użytkowania to jest trochę naciągane. Tu się pojawiają dwa pytania. Po pierwsze, czy OSE będzie promowało przede wszystkim rozwiązania światłowodowe, a nie plan minimum miedzianych kabli? I po drugie, czy jest sens stawiać na infrastrukturę fizyczną kabli, w sytuacji, gdy obserwujemy tak dynamiczny rozwój komórkowych 4G czy nawet niedługo 5G, szczególnie w kontekście podpisanej deklaracji z Tallina i Porozumienia na rzecz strategii 5G dla Polski?

AS: Żadna technologia radiowa nie zastąpi całkowicie technologii przewodowych, bo one mają stabilną jakość, niezależną od pogody, warunków atmosferycznych czy innych uwarunkowań. Co więcej, medium światłowodu jest niewyczerpywalne, bo zależy tylko od tego, jakie urządzenia Pan sobie postawi w centrali. Jeżeli dziś używamy 100 mega i mamy urządzenia centralne 100 mega, a za rok okaże się, że to za mało – możemy kupić urządzenie 1 giga i tyle będzie w sieci. Światłowód jest neutralny, przezroczysty, puści każdy sygnał, a w częstotliwościach się tego nie da zrobić. Mają ograniczoną pojemność i wypełnienie ich przez użytkowników powoduje, że albo trzeba dostawiać nowe, znacznie bardziej kosztowne nadajniki, albo po prostu raptownie spada prędkość. Dedykowane pasmo dla szkoły to jest pewne rozwiązanie, ale budujemy nie tylko dla szkół. Równie ważne, a nawet ważniejsze jest wypełnienie wszystkich białych plam.

Każdy z operatorów sporządza mapy pokrycia i byle przeszkoda – las, komin, fabryka, blok na osiedlu – wpływa na tłumienie sygnału. Przy dużym ruchu w sieci lepiej, by ludzie przepinali się do sieci stacjonarnej. Dla ekonomiki korzystania z sieci warto mieć ustawiony komputer na automatyczne przełączanie z sieci komórkowej podczas podróży do routerów stacjonarnych, gdy znajdujemy się w ich zasięgu. To odciąża sieć mobilną. Nie przepniemy wszystkich na media ruchome, jeśli chcemy w sieci oglądać filmy, słuchać muzyki, grać. Trzeba przyzwyczajać ludzi do optymalizacji korzystania z sieci, z wyjątkiem właśnie tych obszarów, gdzie ta sieć nie dojdzie i tam wybieramy między rozwiązaniami radiowymi, komórkowymi i satelitarnymi.

JJZ: Pojawiały się takie głosy, że skoro będziemy wprowadzali niedługo w miastach IoT (internet rzeczy), inteligentne systemy zarządzania, to lepiej postawić wszystko na najnowszym LTE i mieć pełne pokrycie dostępności.

AS: To zadanie dla biznesu. Państwo nie może go w tym wyręczać. Po 2023 roku powinniśmy móc się swobodnie do 5G podłączyć, ale my nie będziemy tyle czekać. Mówimy: „operatorzy, pracujcie nad wdrożeniem 5G, a my w tym czasie mamy środki i wiemy, że niezależnie od tego kiedy to 5G będzie, wy i tak na samym końcu postawicie maszty na peryferiach, bo wasz core biznes to duże miasta, szlaki drogowe i kolejowe”. W tym czasie państwo polskie z pomocą pieniędzy unijnych zainterweniuje w miejscach, którymi nikt się nie interesuje.

JJZ: W pewnym stopniu problem tych peryferyjnych miejsc był rozwiązywany przez małych dostawców internetu. Natomiast z ich strony pojawiły się głosy, że w ostatnich konkursach POPC (Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa – przyp. red.) byli gorzej traktowani. Pojawiły się wymogi udanych realizacji bardzo dużych projektów, którymi po prostu nie mogli się pochwalić w swoim portfolio, w związku z czym nie mogli startować w konkursie.

AS: Te wymagania były jeszcze chyba za małe, bo niestety trochę małych ISP się wykruszyło z OSE. Wielka szkoda, bo z rynkiem małych operatorów jestem od lat związana. Oni się urodzili w czasie uwalniania rynku od monopoli. Pojawiła się cała masa firm rodzinnych, w których często zaczynało się od postawienia jednego komputera na strychu. Potem część z nich powoli poznikała, ale cały czas mamy 2,5 tys. małych operatorów.

JJZ: Razem mają prawie taki udział w rynku jak Orange, który jest przecież zdecydowanie największy.

AS: W żadnym kraju rynek tak nie wygląda. Takim firmom jest ciężko przetrwać. Ale właściciele kochają swój biznes, zakładali go samodzielnie, nie robili tego przy pomocy ekspertów i prawników, a własnymi rękami. Są tak związani ze swoimi firmami, że nie mają żadnych dążeń konsolidacyjnych.

JJZ: Czy to znaczy, że lokalni, mali ISP nie szukają możliwości rozwoju, zwiększenia możliwości zaciągania długu i wchodzenia w duże inwestycje?

AS: Rzadko podejmują się dotowanych inwestycji. Mówią, że koszt prowadzenia dokumentacji unijnej jest dla nich za duży, ryzyko nie do przyjęcia, że ten biznes się nigdy nie spłaci, bo średnie RPU (Revenue Per User) jest za niskie. Małe firmy, jeśli chcą zachować zdrowie, funkcjonują niszowo. Często w osiedlach mieszkaniowych, w dzielnicach biznesowych, ale nie biorą udziału w projektach związanych z białymi plamami. Są oczywiście firmy z tradycjami funkcjonowania w białych plamach, ale dla małych firm to jest za duże wyzwanie. Szanując ich ogromny wysiłek, nie można tracić z oczu celu głównego. A tym jest, by klient jak najszybciej dostał w białej plamie dobry internet.

JJZ: Czyli jeśli mali operatorzy chcą brać udział w rewolucji cyfrowej, to powinni jednak spróbować się skonsolidować.

AS: To dobre rozwiązanie, bo całkiem małe firmy nie poradzą sobie z wystawionymi obszarami wielkości powiatów. Ale już średni jak najbardziej. Widać to na mapie z ostatniego naboru. Netia prawie wszystko zwróciła i się wycofała, Orange ma dużo. Ale reszta to właśnie średnie firmy. Ich nazwy pewnie nawet uważnym obserwatorom tego rynku nie mówią wiele.

JJZ: Jakie jest prawdopodobieństwo, że projekt się nie uda przez te wycofania?

AS: Ta fala się skończyła. Obszary gorsze zostały zweryfikowane i teraz wracają do puli. Defetyzm jest o tyle nieuzasadniony, że teraz układamy to od nowa, możemy zwiększyć finansowanie, zwiększyć obszary, żeby np. było więcej klientów do podłączenia.

Na razie realizujemy program ograniczony, ale w miarę możliwości będziemy go uzupełniać, żeby starzy, młodzi, studenci, emeryci, niepełnosprawni mieli dostęp do internetu.

Mieliśmy na przykład taki obszar, nie wiem jakim cudem wyznaczony, który pozornie był okrągły i spójny. Tylko co z tego, skoro w samym jego środku był las. Część inwestycji była po jednej stronie, a część po drugiej. Przejście kablem jest prawie niemożliwe, bo trzeba porozumieć się z Lasami Państwowymi. To mnóstwo dodatkowych kosztów. Takie błędy będziemy naprawiać i obsadzać poprawione obszary od nowa.

JJZ: Patrząc na te wyzwania, jest pani optymistyczna, że da się połączyć wszystkich Polaków?

AS: Postanowiliśmy z resztą ministrów, że jeśli zostanie trochę pieniędzy unijnych, przeznaczymy je na inwestycje telekomunikacyjne. Chcemy raz, a solidnie – pod klucz, czyli naprawdę doprowadzić internet wszędzie tam, gdzie ludzie tego potrzebują. Na razie realizujemy program ograniczony, ale w miarę możliwości będziemy go uzupełniać, żeby starzy, młodzi, studenci, emeryci, niepełnosprawni rzeczywiście mieli dostęp do sieci. Ustawa o OSE to dobry początek – światłowód nie rdzewieje, sieć radiowa też nie. Będą gotowe i w miarę rozwoju ludzkich potrzeb będzie je można zagospodarowywać. Internet już teraz jest dobrem takim jak dostęp do bieżącej wody czy elektryczności. Nie jest żadnym luksusem. I to się na pewno nie zmieni – zapotrzebowanie na dostęp do sieci będzie tylko wzrastać.

    Szkolenia

    Skomentuj

    Co zrobić z książkami, gdy już miejsca brak?

    Przeczytasz w 20 minut Collaboration
    Autor 30 sierpnia 2017

    Czy podczas ostatniej promocji kupiłeś książkę za świetną cenę, a potem odłożyłeś ją na stos “na kiedyś”? Jeśli tak, to za chwilę przyjdzie Ci podjąć decyzję, co zrobić z książkami, które nie mieszczą się już w Twoim mieszkaniu. Rozwiązanie Twojego problemu problemu leży w… sharing economy.

    Partnerem i patronem naszego Przewodnika po Sharing Economy jest firma Traficar

    Rozstanie z książką jest naprawdę trudne. Ich pokaźna ilość to źródło podziwu, synonim intelektu, a nawet afrodyzjak. Gorzej, gdy znajomość ich treści kończy się na tytule i nazwisku autora. To już pierwszy sygnał, że być może nie jest Ci dane mieszkać pod tym samym dachem z tym właśnie egzemplarzem. Być może też zakurzony stosik “na później” powinien zostać przemianowany na “nigdy”. Bądźmy ze sobą szczerzy, czas się rozstać z nadmiarem książek.

    Wymień lub oddaj

    Zaczniemy tę rewolucję małymi krokami. Może wystarczy wymienić tytuły, które Cię nie interesują na te bardziej fascynujące? W tym celu warto wziąć udział w wydarzeniach typu bookswapping. To forma spotkań, na których bibliofile bezpłatnie wymieniają się książkami. W niektórych miastach Polski odbywają się one cyklicznie, czego przykładem jest krakowskie Drugie Życie Książki czy warszawska Wymienialnia Książek. Podczas tej ostatniej warunkiem uczestnictwa jest przyniesienie książki z dedykacją dla kolejnego czytelnika. No tak, ale jeśli nie mieszkasz w Krakowie lub Warszawie, to jak wziąć udział w bookswappingu? Możesz zorganizować własną lub skorzystać z dobrodziejstwa internetu.

    Przykładową platformą wymiany jest BookMooch.com. Proces odbywa się w 4 krokach i łączy się ze zbieraniem punktów. Jak to działa?

    1. Tworzymy na platformie listę swoich książek, które chcemy wymienić.
    2. Otrzymujemy zapytania od innych użytkowników odnośnie naszych książek.
    3. Wysyłamy je pocztą i otrzymujemy punkty za książkę/-i od użytkownika, który je otrzyma.
    4. Mając punkty, teraz możemy wybierać spośród setek książek innych użytkowników.

    Rejestracja na platformie jest darmowa, więc jedynym realnym kosztem jest wysyłka książek. Podobnie funkcjonuje polskojęzyczna Finta, gdzie można wymieniać się książkami, filmami, grami czy muzyką. Prościej, bo bez punktów, odbywa się wymiana książek na Paper Back Swap. Członkowie klubu mogą wybierać spośród prawie dwóch milionów woluminów… i nie tylko. Oferta Paper Back Swap jest bowiem bogatsza o audiobooki czy podręczniki.

    Oddać książki można bezpośrednio. Może to właśnie koleżanka z pracy poluje na egzemplarz “Wielkiego Gatsby’ego”, a pan Kazimierz spod czwórki szuka wszędzie Atlasu Polskich Ryb, który odziedziczyłeś po wujku, fanatyku wędkarstwa. Jeśli jednak nie znasz nikogo takiego, może to właśnie biblioteka miejska przygarnie twój księgozbiór. Weź jednak pod uwagę, że nie wszystkie książki zostaną przyjęte. Te brudne, zniszczone, nieaktualne lub brakującymi stronami nie nadają się do zbiorów bibliotecznych.

    Podziel się książkami przez internet! Facebook obfituje w tematyczne grupy, gdzie użytkownicy dzielą się tytułami często podczas towarzyskich spotkań. Najliczniejszą jest Książki – sprzedaż/wymiana książek. Nie można też zapomnieć o licznych platformach do wymiany w barterze lub do sprzedaży z drugiej ręki (wtórnej). Z zagranicznych przedstawicieli to chociażby Craigslist, Swappiness, Swap.com, SwapAce czy Read It Swap It. W Polsce funkcjonuje np. portal Bartersi.pl, gdzie za pomocą punktów (patrz BookMooch) możesz wymieniać się książkami i komiksami, a dodatkowo co najmniej połową wyposażenia swojego mieszkania i garażu.

    W bookswappingu udział brała Monika z Lublina. Wspomina go z mieszanymi uczuciami:

    Monika

    Kiedyś po Facebooku krążyła taka akcja wymieniania się książkami. Osoba, która chciała wziąć udział dostawała imię, nazwisko oraz adres osoby i wysyłała jej książkę, a w zamian miała dostać ksiazkę od innej osoby. Ja akurat robiłam porządki w swojej biblioteczce i miałam trochę książek do rozdania. Wzięłam udział w zabawie z kilkoma osobami i wysłałam 2-3 książki, ale nie dostałam żadnej. Nie zniechęciło mnie to do dalszych wymian, ale wolę wymieniać się z osobami, z którymi się bezpośrednio na to umawiam np. ze znajomymi. Takie wymiany dużo milej wspominam. Zostawiałam też książki w kawiarni, gdzie można wziąć z półki książkę i przynieść inną. Brałam, jeśli coś mnie zainteresowało. W Edynburgu, gdzie teraz mieszkam, czasami są wystawiane książki za darmo przed sklepami z rzeczami używanymi.

    Kliknij i rozwiń

    Uwolnij!

    W wielu miejscach na świecie funkcjonują punkty (np. stoliki, regały, półki, przychodnie, przystanki) bookcrossingu, gdzie możesz bezpłatnie zostawić swoje książki dla innych czytelników, którzy przekażą książkę dalej. Jest to o tyle interesujące, że książki mimo, że “tracą” właściciela, nie są traktowane jako “zagubione” czy “porzucone”.

    Jak uwolnić książki?

    1. Należy zarejestrować się na wybranej platformie: Bookcrossing.com lub Bookcrossing.pl,
    2. nadać im unikalny numer BCID (globalna platforma Bookcrossing.com) lub BIP (polski oddział – Bookcrossing.pl),
    3. wypuścić w świat,  
    4. śledzić ich drogę poprzez dzienniki podróży.

    Bookcrossing jest jednocześnie nieformalną kampanią popularyzującą czytelnictwo. Do tej pory dzięki zarejestrowanym 850 tysiącom użytkowników Bookcrossing.com, 130 krajów zwiedziło prawie siedem milionów książek. Pomyśl tylko, gdzie mogą trafić Twoje książki, gdyby się nie kurzyły na twojej półce!

    https://www.youtube.com/watch?v=dVNI0rjOkpE 

    Jedną z uczestniczek bookcrossingu była Agata, która swoje wrażenia opisuje tak:

    Agata

    Zostawiałam książki w punktach typu Zostaw Książkę i Weź coś dla siebie, ale nigdy nie znalazłam nic dla siebie. Fajnie było zostawić tytuły, które w jakiś sposób mi zawadzały. Nigdy nie zdecydowałam się na pozostawienie książek gdzie popadnie, bo bałam się, że będą potraktowane jak śmieć i prędzej się zniszczą, niż ktoś je weźmie. Zdecydowałam się wziąć w tym udział, bo zalegały mi w domu pozycje książkowe, a miałam potrzebę przeczytać coś nowego. A przy tym nie wydać nic… no bo fundusze studenckie bywają skromne.

    Kliknij i rozwiń

    Sam bookcrossing jest także punktem wyjścia dla licznych inicjatyw czytelniczych. 13. czerwca obchodzone jest Ogólnopolskie Święto Wolnych Książek, kiedy to odbywają się spotkania z autorami, wspólne czytania, debaty, konkursy, flash moby czy imprezy plenerowe. Dzięki takim akcjom uwolniono w Polsce ponad 260 tysięcy książek. Pomysłowość w doborze miejsc do bookcrossingu zaskakuje. Książki można brać z przystanków metra w Londynie, nowojorskich budek telefonicznych, bydgoskich drzew czy poznańskiego giveboxa.

    Pomysł bydgoszczan wart 60 tysięcy złotych będzie realizowany w ramach budżetu obywatelskiego. Cztery punkty bookcrossingowe znajdą miejsca w drzewach na terenach miejskich parków i Wyspy Młyńskiej.

    Giveboksy Jeżyce i Łazarz podbiły serca poznaniaków. Givebox to miejsce umożliwiające bezgotówkową wymianę wszelkich rzeczy: ubrań, książek, sprzętów domowych, zabawek – czegokolwiek, co tylko Ci przyjdzie do głowy! To tam znajdą one nowych właścicieli. Nie jest to jednak śmietnik, gdzie wrzucisz zniszczone woluminy, których nawet mole nie chcą jeść!

    Jak korzystać z Giveboxa?

    1. zabierz co chcesz – nie musisz nic zostawiać,
    2. zostaw takie rzeczy, które sam chciałbyś znaleźć,
    3. nie zostawiaj nic na szafie ani obok szafy,
    4. nie zostawiaj produktów spożywczych.

    Jeśli do tej pory nie znalazłeś zadowalającego pomysłu na pozbycie się książek, być może założenie własnej biblioteki będzie tym właściwym.

    Otwórz własną bibliotekę

    Własną lub społeczną. I może nie bibliotekę, a mikrobibliotekę. Tak właśnie wygląda książkodzielnia czyli idea stworzona na kanwie Little Free Library przez Kamila Stelmasika. Dzięki staraniom Miejskiej Biblioteki Publicznej w 2014 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim stanęła pierwsza skrzynka na książki.

    Kolejne zostały sfinansowane z gminnego programu “Osiedle Od Nowa” – budżetu na poprawę małej zabudowy i infrastruktury osiedli. Koszt stworzenia takiej skrzynki może się wahać między 300 a 1000 złotych, co nie wydaje się zawrotną kwotą. Możesz ją uzyskać z analogicznego budżetu we własnym mieście, z budżetu obywatelskiego lub ze zbiórki crowdfundingowej. Warto na początek włożyć kilka własnych książek, co przecież jest dla nas korzystne – w końcu chcesz pozbyć się niechcianych tytułów. Gdyby były jakiekolwiek trudności i pytania bez odpowiedzi, pomysłodawca książkodzielni oferuje swoją pomoc.

    Nie odkładaj na “później”

    Nie odkładaj książek “na później”, zwłaszcza gdy przeciąga się ono w nieskończoność. Nie odkładaj “na później” decyzji o pozbyciu się niechcianych tytułów. Mniej drastycznym sposobem jest wymiana egzemplarzy na te, które będziemy chcieli od razu przeczytać. Możesz je także oddać znajomym lub do biblioteki. Podczas, gdy na Twojej półce giną pod warstwą kurzu, mogą równie dobrze ucieszyć kogoś, kto skorzysta z Twojej biblioteczki – książkodzielni. Nie tylko pozbędziesz się zalegających książek, ale także stworzysz unikatową przestrzeń dla swojej społeczności. Zawsze też możesz wysłać książkę w podróż dookoła świata dzięki bookcrossingowi.

    Trudno jest pozwolić ulubionej książce odejść. Z niejednym tytułem wiąże się, nomen omen, niesamowita historia. Dzięki sharing economy przedmiot uzyskuje drugie życie. Siłą ekonomii współdzielenia jest społeczność. Korzystając z jednego z powyższych rozwiązań za każdym razem zyskujesz także dostęp do ludzi zafascynowanych literaturą. Co za tym idzie, możesz liczyć na rekomendacje, najświeższe informacje z literackiego świata czy chociażby nowe kontakty w bogatej zbiorowości. Wykorzystanie platform internetowych pozwala na aktywność nie tylko lokalną, ale i globalną, dodatkowo w bardziej przystępny sposób. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie masz już wymówek dla dalszego przetrzymywania książek. Czas wprawić je w ruch. Powodzenia!

    Partnerem i patronem naszego Przewodnika po Sharing Economy jest firma Traficar

      Szkolenia

      Skomentuj

      Jak korzystać z carsharingu? Krótki poradnik

      Przeczytasz w 20 minut Collaboration
      Autor 3 sierpnia 2017

      Carsharing w Polsce można już traktować jako realną alternatywę dla innych form podróżowania w miastach. Jednak jak korzystać z usług tego typu? Przedstawiamy krótki poradnik, który krok po kroku pokaże, jak wygląda proces wynajmu i korzystania z samochodu w ramach carsharingu.

      Nasz poprzedni tekst o carsharingu z serii zamknęliśmy tymi słowami:

      “Carsharing miejski rozwija się w Polsce szybciej niż jego brat, czyli model P2P, dzięki czemu najpewniej zajmie silną pozycję w rodzimym krajobrazie sharing economy. W Warszawie, Krakowie, czy Wrocławiu swobodne podróżowanie do pracy wynajętym samochodem przestało już być czymś niezwykłym. (…) Wszystko wskazuje na to, że Polacy naprawdę polubili carsharing.”

      Ostatnie kilka tygodni to wzrost dostępności tego typu usług w Polsce – pojawienie się nowych podmiotów i ekspansja tych, które na rynku operują już od jakiegoś czasu. Niebawem usługi carsharingowe staną się nieodłącznym elementem krajobrazu dużych polskich miast, dlatego dobrze wiedzieć jak z nich korzystać. W naszym krótkim poradniku podpowiemy Ci:

      • czego będziesz w tym celu potrzebować i jakie wymagania musisz spełnić?
      • jak zlokalizować i wynająć pojazd?
      • co zrobić w sytuacji wypadku?
      • jak zakończyć korzystanie z usługi?

      Jako przykład posłuży nam jeden z największych rodzimych operatorów – krakowski (i od niedawna również warszawski) Traficar.

      Pobranie aplikacji i rejestracja konta

      By móc swobodnie korzystać z usług carsharingowych musisz spełnić kilka wymagań:

      • mieć ukończone 18 lat niektórzy operatorzy wymagają ukończenia 21 lat, jednak Traficar, jak i większość podobnych firm jako dolną granicę wieku wskazuje osiemnasty rok życia;
      • dysponować aktualnym prawem jazdy kategorii B niektórzy usługodawcy wymagają, by użytkownik miał określone doświadczenie, np. posiadanie uprawnień przez rok, jednak podobnie jak w przypadku granicy wiekowej są to sporadyczne wyjątki;
      • posiadać smartfona wynajęcie i korzystanie z samochodu wymaga instalacji dedykowanej aplikacji. Traficar jest dostępny obecnie na systemach Android i iOS.

      Po pobraniu i zainstalowaniu aplikacji będziecie musieli zarejestrować konto. Oprócz podstawowych danych takich jak adres e-mail bądź hasło należy także:

      • podać dane osobowe w oparciu o dokument potwierdzający tożsamość;
      • przypisać do konta dane karty płatniczej to za jej pomocą będą regulowane Twoje należności za wynajem samochodów;
      • zrobić zdjęcie pierwszej strony prawa jazdy służy to weryfikacji Twojego konta i uprawnień do prowadzenia pojazdu. Ważne: Traficar nie przechowuje tych fotografii, są one kasowane tuż po weryfikacji danych.

      Po podaniu wszystkich wymaganych informacji, następuje proces weryfikacji konta. Przebiega on bardzo sprawnie i nie powinien zająć dłużej niż godzinę. Po zakończeniu weryfikacji konto jest aktywowane. Od tej chwili możesz swobodnie korzystać z samochodów za pomocą aplikacji.

      Magdalena Hibner,
      Marketing Manager, Traficar

      Dane, o które prosimy użytkowników w ramach aplikacji, są niezbędne dla nas i dla bezpieczeństwa usługi. Nie wymagamy zdjęć dowodu osobistego, a zdjęcie prawa jazdy jest wykorzystywane tylko i wyłącznie w celu weryfikacji użytkownika, usuwane z systemu zaraz po jej dokonaniu.

      Użytkownik nie musi się martwić o udostępnianie danych, zabezpieczenia są wielopoziomowe i szyfrowane, ale z uwagi na ich bezpieczeństwo nie podajemy więcej szczegółów.

      Kliknij i rozwiń

      Zlokalizowanie i rezerwacja samochodu

      Teraz pora znaleźć najbliższy samochód. Poprzez aplikację (bądź przeglądarkę) możesz skorzystać z mapy, na której widoczne są wszystkie dostępne w danej chwili pojazdy. Dzięki geolokacji Traficar automatycznie wskaże Wam najbliżej zlokalizowany pojazd (jest on oznaczony symbolem “T”). Po wybraniu danego auta wyświetlają się wszystkie przydatne informacje takie, jak:

      • dokładna lokalizacja,
      • numer boczny auta,
      • orientacyjny czas dotarcia i optymalna trasa.

      Aby zarezerwować określony pojazd należy wybrać opcję “rezerwuj”. Wówczas samochód staje się niewidoczny dla innych użytkowników. Teraz masz 15 minut, aby dotrzeć do zarezerwowanego auta. Jeśli z jakichś powodów nie dotrzesz w tym czasie na miejsce, rezerwacja zostanie anulowana i cały proces rezerwacji należy rozpocząć ponownie. To mechanizm, który pozwala “odblokować” dostępność pojazdu dla innych użytkowników w końcu chodzi o sharing, prawda? :)

      Po dotarciu do zarezerwowanego samochodu musisz jeszcze sprawdzić numer boczny auta oraz zeskanować QR kod, aby otworzyć drzwi. Voila! Możesz korzystać z auta.

      Korzystanie z samochodu

      W drogę

      Po otwarciu samochodu masz 2 darmowe minuty na przygotowanie się do jazdy. W Twojej aplikacji pojawi się ankieta dotyczącą czystości pojazdu. Kluczyk lub karta znajduje się w schowku. Jeśli z pojazdem wszystko w porządku przygotuj się do bezpiecznej i komfortowej podróży i ruszaj w drogę!

      Pamiętaj, jeśli zauważysz jakieś nieprawidłowości skontaktuj się z infolinią Traficar.

      Opłaty

      Każdy operator wykorzystuje określone stawki i sposób naliczania opłat. Zazwyczaj jednak opierają się one na przejechanym dystansie i czasie podróży. Tak też jest w przypadku korzystania z Traficar. Płacisz za każdy przejechany kilometr oraz każdą minutę spędzoną w samochodzie.

      Rozliczenie następuje po zakończeniu jazdy, a należność jest pobierana z Twojego konta.

      Traficar umożliwia także zaparkowanie samochodu bez kończenia wynajmu. W takiej sytuacji doliczane są opłaty za czas parkowania. Parkowanie w płatnych strefach miejskich jest darmowe, jednak w przypadku korzystania z parkingów prywatnych użytkownik ponosi koszty we własnym zakresie.

      Chcesz sprawdzić, ile będzie kosztować Cię podróż jeszcze przed wynajmem samochodu? Wejdź w aplikację lub na stronę Traficar. Znajdziesz tam mapę, na której możesz wyznaczyć początek i koniec trasy, a następnie obliczyć koszt przejazdu.

      Mamy problem

      Jeśli podczas korzystania z Traficara spowodowałeś wypadek lub uszkodziłeś samochód, zgubiłeś klucz do samochodu lub przydarzyło Ci się cokolwiek innego,  nie panikuj! W takiej sytuacji zadzwoń na całodobową infolinię Traficar i poinformuj konsultanta o zaistniałej sytuacji. On podpowie Ci jakie kroki musisz podjąć. Pamiętaj nie rób nic na własną rękę!

      Jeśli miałeś wypadek, ale nie ma potrzeby wzywania na miejsce zdarzenia policji, należy wypełnić druki szkody (w dwóch egzemplarzach). Standardowe druki szkody do wypełnienia znajdują się w bagażniku samochodu, pod dywanikiem.

      Nie musisz także martwić się o ubezpieczenie. Nie ponosisz kosztów dodatkowego ubezpieczenia. W stawkach za korzystanie z usługi Traficar zawiera się pełne ubezpieczenie samochodu.

      Oddaję auto

      Dotarłeś już do celu? Zostawiając pojazd dla kolejnych użytkowników pozostaw klucz w schowku. Pamiętaj także, aby zadbać o porządek. W końcu jedną z największych wartości gospodarki współdzielenia jest wzajemne zaufanie i szacunek.

      Dla sfinalizowania usługi w aplikacji naciśnij “zakończ wynajem”. Tylko przypominamy być może coś oczywistego – auto musisz pozostawić na terenie miasta, w którym operuje dostawca carsharingowy.

      Wahasz się?

      Ciągle zastanawiasz się czy warto korzystać z carsharingu? To przede wszystkim wygoda, oszczędność Twojego czasu i pieniędzy. A niebawem forma poruszania się po mieście tak oczywista, jak tradycyjna komunikacja miejska.

      • Za pomocą swojego smartfona masz dostęp do całej floty aut dostępnej na terenie całego miasta.
      • Nie musisz martwić się o bezpieczeństwo swoich danych, które po weryfikacji konta zostaną automatycznie usunięte.
      • W razie problemów masz dostęp do całodobowej infolinii, gdzie konsultanci pomogą rozwiązać każdą zagwostkę.
      • Każdy samochód jest ubezpieczony, nie ponosisz więc dodatkowych opłat.
      • Nie musisz płacić za parking na terenie strefy miejskiej.
      • Nie masz również ograniczeń czasowych wypożyczania samochodów, możesz więc korzystać z nich o każdej porze dnia i nocy.

      Jeżeli to jeszcze nie przekonuje Cię to spróbowania carsharingu, być może niebawem zrobią to Twoi znajomi ;)

        Szkolenia

        Skomentuj