Jak LEGO i DHL zwiększają zadowolenie i zaangażowanie klientów dzięki co-creation?

Przeczytasz w 5 minut Co-creation
Autor 11 stycznia 2018

Według Huffington Post, aż 70% marek, które mają wyjątkowo wysokie wskaźniki dotyczące zadowolenia klienta, projektowało swoje produkty i usługi na podstawie opinii i wywiadów z konsumentami. Dzisiaj to za mało. Współpracę na linii marka-klient trzeba wprowadzić na nowy poziom.

Co-creation to proces, w którym marki i konsumenci współpracują, żeby tworzyć lepsze pomysły, produkty i usługi. Oczywiście – innowacyjne pomysły wciąż pochodzą w większości od największych brandów. Jednak proces decyzyjny zaczął się zmieniać i dopuszczono do głosu także klientów, a z czasem okazało się, że w zasadzie to ich zdanie liczy się teraz najbardziej. Dlaczego? To proste – przecież to właśnie oni korzystają z produktów i usług projektowanych przez marki.

Jak więc otworzyć markę na projekty tworzone we współpracy z konsumentami? Warto wzorować się na największych.

LEGO – inspiracja dla kolejnych pokoleń twórców

LEGO jest jedną z marek, które jako pierwsze zauważyły zalety wynikające z projektowania produktów wspólnie ze swoimi klientami (zarówno dorosłymi, jak i tymi najmłodszymi). Przykładowo, LEGO Ideas to internetowa społeczność, której członkowie mogą odkrywać wspaniałe kreacje innych fanów oraz dołączać swoje własne projekty do nowopowstających zestawów. Fani głosują na wszystkie pojawiające się propozycje i, co najważniejsze dla twórców, zostawiają swój szczery feedback. Jeśli którykolwiek z projektów dostanie 10 000 głosów, LEGO uważnie przegląda i opiniuje ten pomysł, a po pozytywnej weryfikacji włącza go do sprzedaży na całym świecie. Twórcy otrzymują procent zysku ze sprzedaży!

Jego nazwisko pojawia się także na wszystkich materiałach sprzedażowych i marketingowych. W tym modelu współpracy LEGO dzięki crowdsourcingowi docenia swoich najwierniejszych klientów oraz nagradza ich za innowacje, kreatywność i przedsiębiorczość, jednocześnie tworząc wspaniałą społeczność.

DHL – współtworzenie przyszłości sektora dostaw

DHL, największa na świecie firma pocztowo-logistyczna, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że innowacje które powstają w głowach jej klientów, mogą przynieść znaczące korzyści. Żeby sprostać wysokiej konkurencyjności branży i nowym wyzwaniom, które pojawiają się w związku z innowacyjnością łańcucha dostaw i logistyki, firma prowadzi spotkania dla praktyków, w których udział biorą klienci z Niemiec i Singapuru. Lojalni klienci DHL do tej pory wzięli udział już w ponad 6000 przedsięwzięciach, w tym w warsztatach, po to, żeby współtworzyć z marką rozwiązania poprawiające komfort usług.

Jedna z innowacji, które powstały w procesie crowdsourcingu pomysłów, to Parcelopter, czyli projekt usługi dostarczania przesyłek dronami. Dzięki wykorzystaniu tej technologii, znacząco skrócono czas dostawy w obrębie jednego miasta. Dodatkowo okazało się, że ten pomysł zmienił na zawsze postrzeganie usług dostawczych. Co ciekawe – członkowie społeczności DHL współtworzący ten pomysł, sami przeprowadzili wstępne testy, łącznie z zaprojektowaniem nowoczesnego magazynu dostosowanego do dronów.

cocreation-we-the-crowd

Wstępne oszacowanie korzyści biznesowych okazało się zaskakujące. Forbes przeprowadził badanie, które pokazało, że nowa usługa zwiększyła satysfakcję klientów z dostarczania ich przesyłek do około 80 procent – a tak wysokiego wskaźnika DHL nie osiągnął jeszcze nigdy.

Manchester City FC – branding drużyny dopasowany do marzeń jej fanów

Jeśli kibicujesz jakiejś drużynie, jak cenna byłaby dla Ciebie możliwość udziału w jej brandingu – wyboru kolorów, logo i strojów? Żeby uniknąć negatywnych opinii dotyczących zmian w wyglądzie marki, klub piłkarski Manchester City FC zaangażował w proces zmian swoich najwierniejszych kibiców. Klub chciał poprawić ogólny wygląd marki, szczególnie jeśli chodzi o jej digitalową tożsamość – stronę www oraz aplikację mobilną. Angażując swoich fanów w badania fokusowe, ankiety i prototypowanie, crowdsourcując ich pomysły, Manchester City zbudował jedną z pierwszych stron mobilnych opartych na materiałach wideo. Dzięki wsparciu kibiców strona stała się aktualna, ciekawsza dla odbiorców i zdecydowanie bardziej nowoczesna. A fani jeszcze bardziej przywiązali się do marki. Co-creation to zawsze wygrana dla wszystkich stron.

Made.com – fabryka młodych talentów

Made.com to internetowy sklep meblarski, który daje swoim klientom możliwość decydowania o tym, które projekty z ich portfolio zaczną być realizowane. Ponieważ Made.com ma jedynie bardzo mały showroom w Londynie, przenieśli swoją społeczność online, tworząc Made Unboxed. Jest to miejsce, w którym wszyscy sympatycy marki mogą dodawać zdjęcia mebli Made.com w swoich aranżacjach, dzielić się inspiracjami i pytać o poradę pozostałych klientów. Co więcej – prowadzony jest tam stały konkurs: Made Emerging Talent Award, w którym marka wspiera młodych projektantów. Każdy z nich może pokazać swoje projekty, na które głosuje zaangażowana w życie marki społeczność. Dzięki temu brand ma pewność, że produkty wprowadzane do produkcji się sprzedadzą (bo trafiają w gust społeczności), a młodzi twórcy dostają szansę na sprzedaż swojego produktu w strukturach Made.com.

co-creation | WeTheCrowd

Meble trafiają do oferty co prawda tylko na rok, ale marka nawet po upływie tego czasu wspiera projektantów, dając im solidne zaplecze marketingowe.

Unilever – pomysł ponad wszystko

Unilever jest jednym z największych producentów dóbr szybko zbywalnych na świecie, jednak doskonale rozumie wagę współtworzenia (crowdsourcing + collaboration +co-creation). Traktuje je jako jedną ze swoich przewag konkurencyjnych, głównie ze względu na zaangażowanie konsumentów praktycznie na wszystkich poziomach tworzenia nowych produktów. Od 2016 roku na platformie The Unilever Foundry przekształca pomysły swoich klientów w rzeczywistość.

co-creation | WeTheCrowd

Firma pozyskuje opinie i idee od start-upów, akademików, projektantów oraz “każdego, kto ma praktyczną innowację, która może pomóc sprostać wyzwaniom konsumentów”. Główny klucz do sukcesu Unilever polega na identyfikowaniu kluczowych potrzeb swoich odbiorców i szybkiego przechodzenia od crowdsourcingu do współtworzenia rozwiązań.

Dlaczego co-creation?

Innowacyjność to jedna z najczęściej wskazywanych przewag konkurencyjnych, niezależnie od branży. Jeśli zaangażujesz w proces innowacji i proces tworzenia produktu swoich klientów – zyskujesz kolejną. Ale to nie wszystko. Proces co-creation daje wiele korzyści nie wynikających bezpośrednio z samej innowacji. Jakich?

  1. Istotność i atrakcyjność – projekty, nad którymi klienci sami pracowali są dla nich ważniejsze
  2. Przewaga marketingowa – produkty będące efektem współpracy lepiej docierają do konsumentów, bo ci pracowali przy ich powstawaniu
  3. Wsparcie – wszystkie zaangażowane w projekt strony wspierają go z całych sił, bo jest efektem ich wspólnej pracy
  4. Motywacja – wzrasta przy wspólnej wizji i misji
  5. Lepszy wynik – proces co-creation rzutuje korzystnie na jakość efektów
  6. Zasoby – paradoksalnie współtworzenie pozwala oszczędzić czas, pieniądze i pomysły

Działa tutaj prosty mechanizm – jeśli coś współtworzysz, to jasne jest, że będziesz to wspierać całym sercem, prawda? Ostatecznie oprócz produktu, który jest dopasowany do oczekiwań klienta (który go współtworzył!), zyskujesz grono ambasadorów marki. Win-win. Spróbuj sam, a efekty mogą Cię zaskoczyć!

szkolenia-WeTheCrowd

 

    Szkolenia

    Skomentuj

    Jak razem możemy uczynić “Koronę Królów” (jeszcze) lepszą?

    Autor 8 stycznia 2018

    Wiem, wiem. Wasz nowy ulubiony serial – “Korona Królów” – pomoże Wam zapełnić pustkę w sercu w oczekiwaniu na ostatni sezon “Game of Thrones”. Tak jak i mnie. Ale czy możecie sobie wyobrazić, że wspólnym wysiłkiem, przez współpracę, moglibyśmy uczynić to małe arcydzieło jeszcze lepszym?

    Zacznijmy od crowdfundingu

    Dekoracje, scenografia, rekwizyty… to wszystko oczywiście poziom światowy. Widać, że TVP dobrze dysponuje budżetem (zresztą nie tylko w przypadku “Korony Królów”). Nie oszczędza się także na aktorach. Ale wciąż widzę obszar do poprawy, gdybyśmy tylko zrobili zrzutkę. Można by:

    • dokupić kilka kostiumów (zapas zawsze się przyda),
    • przeznaczyć parę groszy na wynajem prawdziwych koni,
    • a nawet zapewnić aktorom coaching.

    I nie mówię tu wyłącznie o zbiórce charytatywnej, o nie. TVP mogłoby dorzucić dla wspierających ciekawe nagrody. Dajmy na to:

    • obecność na planie i fotka z ekipą,
    • jedna z głównych ról w serialu,
    • czy nawet nowy album Jana Pietrzaka.

    Mało?

    Źródło: www.moviesroom.pl

    Crowdsourcing i collaboration

    TVP nie musi korzystać z drogich konsultacji profesjonalistki, artystki, ekstrawagantki i multiklasowca Ilony Łepkowskiej. Może oszczędzić parę groszy i poprawić jakość odwzorowania realiów historycznych sięgając po konsultacje historyczne do społeczności internautów.

    Mało? Dlaczego by nie stworzyć otwartego dokumenty Google, w którym wszyscy będziemy mogli pisać dialogi. “Korona Królów” na pewno sprawdziłaby się jako serial współtworzony przez pomysłowych internautów.

    User generated content

    Skoro i tak “memujemy” Koronę na potęgę, dlaczego by nie zbudować dedykowanego generatora memów? Użytkownicy są najskuteczniejszym silnikiem promocyjnym, a nasza wyobraźnia jest co najmniej tak dużo, jak autorów serialu.

    Można również zrobić prosty konkurs. Zrób swoje zdjęcie w szatach z epoki, mając do dyspozycji wyłącznie ubrania z bazaru i Ciucholandii. I ciach – na Instagram z hashtagiem #koronajestmoja. Dla zwyciężców: prawdziwa korona z serialu. Autentyk.

    Źródło: www.moviesroom.pl

    I wreszcie sharing economy

    Nie wszystko musi być na własność. Może wynajem lepszych zbroi od społeczności rzemieślników? Albo konia? CGI jest fajne, ale prawdziwy koń od czasu do czasu się przyda. (To też dobry pomysł na biznes. Tak, jak Traficar oferuja auta na minuty, czemu ktoś nie zaoferuje koni i kuców na minuty?).

    Właściwie, każdy mógł przynieść na plan zdjęciowy cokolwiek ma w domu i zrobimy z tego porządny, współdzielony set.

    Nie pytaj, co Korona może zrobić dla ciebie…

    …lepiej zapytaj, co ty możesz zrobić dla Korony! Tak jak w strukturze feudalnej wasal powinien być wierny i gotowy na wezwanie swojego seniora i służyć mu radą i pomocą orężną, tak i my – oddani fani serialu – powinniśmy chcieć wybić go w przestworza.

    Dlatego jeśli macie jakieś pomysły, co jeszcze możemy zrobicie – podzielcie się nimi. Podsyłajcie je na maila bfm@wethecrowd.pl lub piszcie bezpośrednio na Messenger na fanpage’u WeTheCrowd.

    Zbiorę i opublikuję (a może nawet przeczytam w wideo) najlepsze propozycje wraz z ich autorami. Do dzieła! #koronajestnasza

      Szkolenia

      Skomentuj

      Zapytaliśmy Polaków jak jeździ się im Traficarem

      Przeczytasz w 20 minut Collaboration
      Autor 4 stycznia 2018

      Pięć osób z największych miast Polski podzieliło się z nami swoimi wrażeniami z korzystania z carsharingu oferowanego przez Traficara. Co oceniają pozytywnie, co ich zaskoczyło?

      Wystarczy podejść we wskazane przez aplikację miejsce, wybrać odpowiednie opcje i można ruszać w trasę. Znamy to z wypożyczalni “miejskich” rowerów, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by korzystać w taki sposób również z samochodu. Jeśli to twoje pierwsze spotkanie z terminem carsharingu, to koniecznie zajrzyj do artykułu Bartosza i Adama, którzy napisali o tym, jak mieć auto bez auta. Nasz redakcyjny kolega Jan sprawdził również na własnej skórze, jak działa Traficar. To jednak dla nas wciąż za mało, dlatego zadaliśmy trzy pytania sześciu osobom z lokalizacji, w których operuje Traficar: Krakowa, Wrocławia, Warszawy i Gdańska. Zatem, jak się sprawdza samochód na minuty?

      Jolanta, 33, Kraków

      W rodzinie mamy jedno auto. Czasem przydałyby się dwa. Ostatnio nasz samochód był długo w naprawie, potem tydzień u lakiernika. Wtedy oboje z mężem korzystaliśmy codziennie z Traficara. On do pracy, a ja odwoziłam dziecko do przedszkola i jechałam do lekarza. Jestem w 9. miesiącu ciąży, więc starałam  się unikać komunikacji miejskiej, gdzie nie mam gwarancji, że będą mogła usiąść. Traficar jest super rozwiązaniem i za małe pieniądze.

      Dla mnie ważna jest wygoda i łatwy dostęp poprzez aplikację. Od razu wiadomo czy i gdzie samochody są dostępne.

      Nie mam ciekawych historii związanej z carsharingiem, raczej są to praktyczne powody do skorzystania z tego typu usługi.

      Konrad, 27, Wrocław

      Dlaczego skorzystałeś z carsharingu?

      Wychodziłem z kina o późnej porze, przed pierwszą w nocy. Wcześniej zainstalowałem sobie aplikację i zarejestrowałem konto, by uniknąć niespodzianek. Nie chciałem szukać przystanków, z których mógłbym dojechać autobusem nocnym, a  do tego jeszcze musiałbym na niego długo czekać, bo jeżdżą rzadko. Aplikacja pokazała mi, że Traficar stoi za skrzyżowaniem więc postanowiłem skorzystać. Nie śpieszy mi się też z zakupem własnego auta, żeby nim jeździć po Wrocławiu. Szkoda mojego życia i nerwów na stanie w korkach.

      Co jest dla Ciebie największą korzyścią carsharingu?

      Każdy środek transportu ma swoje plusy i minusy, ale dla mnie największą zaletą jest cena i to, że nie jestem na nikogo zdany. Mam na myśli kierowców taksówek czy Ubera. Taryfy są drogie, a w Uberze można trafić na nieprzyjemnych kierowców. Takim autem można tanim kosztem gdzieś podjechać, załatwić sprawy i wrócić, zostawiając je w dowolnym miejscu. Jest  to szczególnie przydatne, gdy chce się pojechać np. na imprezę bez zamiaru powrotu samochodem, lub w planie jest powrót z kimś innym.

      Czy chcesz się podzielić szczególną historią związaną z carsharingiem?

      Nie mam jakiejś wyjątkowej historii, po prostu byłem bardzo zadowolony z jakości dostarczanych przez Traficara usług. W aplikacji można kliknąć rezerwację auta i wtedy ma się 15 darmowych minut, żeby do niego wsiąść, więc nikt nam go nie sprzątnie sprzed nosa. Auta są gęsto rozstawione po mieście, ceny są atrakcyjne, samochód nowy i czysty, a w aplikacji można sprawdzić stan paliwa. Samochód chodzi jak w zegarku, choć jestem ciekawy, jak to będzie za kilka lat. Kompletnie nie miałem do czego się przyczepić.

      Bartosz, 29, Warszawa

      Korzystam z Traficara głównie ze służbowych powodów. Korzystałem oczywiście z Ubera, mytaxi i iTaxi, ale odkąd jest Traficar, wygodniej jest jednak jeździć samemu. Traficar przy takich krótkich trasach, jakie wykonuję, czyli Ursynów-“Mordor” albo Ursynów-Wola, wychodzi o wiele taniej niż taksówki.

      Świetną sprawą jest to, że dostaję od razu fakturę na maila, którą mogę wrzucić w koszt działalności  Po drugie istotna jest dostępność. Korzystałem z innych usług carsharingowych i jednak nie mogą równać się z Traficarem. Nie miałem jeszcze sytuacji, żebym musiał iść do auta dłużej niż 10 minut.

      Kontrola Policji była o dziwo bardzo miła. Ściągnęli mnie na pobocze na ulicy Puławskiej, po czym usłyszałem, że to standardowa kontrola. Kiedy wytłumaczyłem jak działa Traficar i że to nie moje auto (bo Panowie akurat nie wiedzieli), o dziwo od razu mnie puścili.

      Mateusz, 21, Gdańsk

      Sprzedałem samochód i musiałem szybko przedostać się z punktu A do B. Jest to tańsza alternatywa niż Uber, a do tego nie chcę tracić przyjemności z prowadzenia auta.

      Trwa walka z moim sąsiadem, który stawia samochód Traficara pod swoim blokiem. Jeżeli wieczorem zaparkuję pod swoim, to za godzinę lub dwie jest już 300 metrów dalej, pod jego klatką.

      Karol, 28,  Gdańsk

      Potrzebowałem dostać się z warsztatu samochodowego do domu. Nie opłacało mi się brać taksówki na tak krótki dystans, a wybierając komunikację miejską, jechałbym dwa razy dłużej.

      Największą dla mnie korzyścią jest możliwość korzystania w dowolnym momencie, jednocześnie nie ponosząc kosztów, gdy nie korzystam z samochodu. Za to minusem jest dostępność, a przynajmniej w Trójmieście. I czasami na minus jest także odległość, jaką trzeba pokonać do najbliższego samochodu. Momentami nie opłaca mi się iść po samochód z Traficara, ponieważ szybciej dotrę pieszo do tramwaju i przejadę kilka przystanków.

       

       

        Szkolenia

        Skomentuj