Przeczytasz w 7 minut
Udostępnij

Więcej niż jeden crowdsourcing

Coraz więcej osób używa dziś pojęcia “crowdsourcing” i coraz rzadziej wiadomo, co dokładnie mają na myśli. Bo ”crowdsourcing” staje się terminem równie pojemnym, co “liberalizm” czy “socjalizm”, choć szczęśliwie jeszcze nie tak opacznie rozumianym. A z drugiej strony –mnoży się ilość “crowdyzmów”, które następnie funkcjonują w świadomości jako ładnie brzmiące, ale puste w środku neologizmy.

Tekst oryginalnie ukazał się na łamach Nowego Marketingu, napisany w  powiązaniu z marką MillionYou .

Jeff Howe, twórca pojęcia crowdsourcingu i autor pierwszej pracy poświęconej tej tematyce (nie licząc “The Wisdom of Crowds” Jamesa Surowieckiego), stworzył zarys typów i odmian tego zjawiska:

  1. Crowd Creation to ta forma crowdsourcingu, która wydaje się dziś najbardziej reprezentatywna. To zmaterializowany talent, jaki generują ludzie w tłumie – razem bądź osobno, w ramach otwartego zlecenia lub też sami z siebie. W ten sposób powstał Linux, Wikipedia, iStockphoto, ale i tysiące filmów, grafik, logo i stron WWW dla większych i mniejszych marek.
  2. Crowd Voting, przejawiający się samoistnie pod postacią wszelakich mechanizmów rodzaju “like-dislike” pod cyfrową treścią lub w formie zorganizowanej, np. jako głosowanie nad nazwą dla marki samochodu, czy też wyborem prelegentów i tematów konferencji.
  3. Crowd Wisdom, czyli “mądrość tłumu”, będąca synergicznym efektem zebrania i zestawienia wielu pojedynczych sądów i opinii, w celu rozwiązania jakiegoś problemu, przygotowania prognozy, czy po prostu pozyskania insightów.
  4. Crowd Funding (w taki sposób zapisywał to wówczas Howe), dziś postrzegany często jako odrębne, definiowane niezależnie od crowdsourcingu zjawisko.

Ta typologia nadal pozostaje aktualna, choć każda z odmian wydaje się dziś bardziej pojemna niż wówczas, a był to rok… 2006. Przez ostatnie 8 lat najważniejsze podmioty w branży: portalCrowdsourcing.org, intelektualny powerhouse, jaki stanowi wydarzenie i społeczność Crowdsourcing Week oraz  – last but not least  – sam Tłum, wygenerowały mnogość pomniejszych “crowdyzmów”, ukrywanych pod zbiorczą nazwą “crowdsourcing”. Te ważniejsze z nich to:

  • crowdcasting – łączenie broadcastingu z crowdsourcingiem, czyli np. konstruowanie ramówki programowej radia z pomocą słuchaczy lub w zupełności przez nich samych.
  • crowdsearching – mobilizujący tłum do wspólnego szukania z użyciem właściwych aplikacji zaginionych osób, zwierząt lub przedmiotów (niedawno za pośrednictwem portalu Digital Globe cyfrowy tłum skupił się na poszukiwaniach zaginionego lotu MH370 z Malezji).
  • crowdworking / microwork / microtasks / cloud labour – wykonywanie drobnych czynności (np. segregowania plików, wpisywania etykietek), które byłyby zbyt pracochłonne dla jednej, czy nawet kilku osób, ale nie dla tłumu.
  • crowd reviews – czyli agregowanie recenzji albumów, filmów, gier, tworzonych przez użytkowników, a nie profesjonalny mainstream.

Dorzucając do tych “crowdyzmów” jeszcze tak szerokie i być może dla wielu enigmatyczne pojęcia, jakcollaboration sharing economy, open innovation, co-creation, można mieć przed oczami nadmierną komplikację i przewagę nazw nad opisami, które sensownie wyjaśniałyby co to za “crowd” i jaki “(out)sourcing”. Widać jak wiele wysiłku wymaga systematyzacja wiedzy o crowdsourcingu we własnym zakresie i mówię to z perspektywy osoby zajmującej się tą dziedziną na co dzień.

Tym większa szkoda, że opracowanie Deloitte’a Tech Trends 2014: Inspiring Distruptions przeszło w naszym kraju bez większego echa. Obok rozdziałów poświęconych coraz popularniejszym wearables,cognitive analytics, czy dalszemu zastosowaniu technologii cloud computing w przedsiębiorstwach, znaleźć można sekcję skupioną w całości na rosnącej roli crowdsourcingu, a w niej – zupełnie świeżą i różną od dotychczasowej typologię. Deloitte bowiem nie bawi się w neologizmy, tylko stara się ująć crowdsourcing w sposób opisowy i do bólu funkcjonalny. Wyróżnia trzy jego zasadnicze nurty:

  1. Crowdsourcing prosty, skoncentrowany na drobnych zadaniach (Simple, task-oriented crowdsourcing). Można go sparować z wymienionym wyżej crowd labour / crowdworkingiem, wykonywanym najczęściej za pośrednictwem takich platform, jak Mechanical Turk oraz TaskRabbit. Jest źródłem zdalnej pracy przy uciążliwych i rutynowych czynnościach, nie wymagających wysokich kwalifikacji: wprowadzaniu danych, tagowaniu zdjęć, segregowaniu plików lub weryfikacji cen w sklepie. Dla tłumu wiąże się z łatwym (choć nieznacznym) zarobkiem i dowolnością w doborze zadania oraz jego zakresu. Po stronie przedsiębiorstwa to przede wszystkim oszczędność czasu i pieniędzy, wynikająca z efektu skali.
  2. Crowdsourcing złożony, oparty na doświadczeniu (Complex, experience-based crowdsourcing). To zadania złożone, wymagające unikalnych umiejętności, oparte w mniejszym stopniu na potencjale ilościowym, a w większym na potencjale jakościowym – na talencie inżynierów, naukowców, designerów i artystów, którzy stanowią bardziej wyspecjalizowany segment tłumu. W ten sposób firma może pozyskać dobrą nazwę, logo, czy nawet całą tożsamość wizualną, współpracując równocześnie z dziesiątkami designerów na platformie crowdSPRING, czy crowdsourcując SEO i copywriting na oDesk, a nawet przyszłość swojego biznesu, poprzez predictive analytics prowadzone przez armię ekspertów naKaggle. Experience-based crowdsourcing to nie tylko łatwy dostęp do niezwykle wyspecjalizowanych usług, ale nowa szansa dla freelancingu, dzięki platformom kojarzącym zlecenia i talent w jednym miejscu.
  3. Crowdsourcing elastyczny, generujący pomysły (Open-ended, idea generating crowdsourcing). Ten nurt skupia się w szczególności na tworzeniu pomysłów i innowacji produktowych. Można dziś dostrzec tendencję do zawierania partnerstw między dużymi markami a platformami pokroju Quirky,IdeaConnection, czy InnoCentive. Te pierwsze już nie tylko zlecają tłumowi twórcze rozwiązanie problemów natury R&D, zapewniając nagrody pieniężne, ale coraz częściej udostępniają np. swoją bibliotekę patentów, aby usprawnić proces i często dać się zaskoczyć nowatorskimi pomysłami.

Jako trzy pomniejsze modele, bo dopiero stopniowo nabierające jakiegokolwiek zastosowania dla biznesu, Deloitte wyróżnia:

  1. Finansowanie przez tłum / społecznościowe (crowdfunding), czyli organizowaną na platformach takich jak Kickstarter, czy IndieGoGo, zdemokratyzowaną metodę pozyskiwania kapitału na realizację pomysłów i produktów od właściwych konsumentów,
  2. Collaborative consumption (czy też Sharing Economy), oparte na współdzieleniu przez tłum pewnych zasobów, czy prościej – użyczaniu sobie auta (w pewnym sensie polskie BlaBlaCar) albo miejsca na nocleg (Airbnb, oferujące znacznie bardziej zorganizowaną formą couchsurfingu).
  3. Współdzielenie informacji, wiedzy i pomysłów (crowd contribution lub shared knowledge), przyjmujące formę Wikipedii i wszelkich innych organizmów Wiki-podobnych (dedykowanych zespołom muzycznym, serialom oraz grom wideo, pośród wielu). Do tej kategorii przynależą także portale takie jak Reddit, Digg i Stumble Upon (ich polski odpowiednik to popularny Wykop.pl) oraz Quora, czy Slideshare.

Taka typologia może wydawać się nieco przytłaczająca, ale z pewnością uzmysławia nam, w jak wielu obszarach obecny jest dziś crowdsourcing – nawet jeżeli nie nazywany explicite w ten sposób. I będzie go z pewnością coraz więcej i w coraz większej liczbie odcieni – może pod postacią kolejnych “crowdyzmów”, a może w formie nawet nienazwanych czynności, w których instynktownie partycypujemy. W takich okolicznościach nazwy grają rolę drugorzędną – bardziej niż kiedykolwiek liczy się natomiast działanie i jego skutek.